
Zwycięzca bierze wszystko – to fraza znana z rywalizacji na sportowych arenach. W demokracji nie powinna mieć ona zastosowania, gdyż tutaj liczy się dialog, szacunek dla oponentów i poszanowanie praw innych grup. Niestety, nie w Bielsku-Białej. Mający większość w Radzie Miejskiej zwolennicy prezydenta Jarosława Klimaszewskiego uważają, że mogą wszystko, bo mają większość. Takie podejście rządzących miastem sprawia, że opozycja coraz częściej mówi o gniciu demokracji lokalnej.
Rada Miejska – maszynka do głosowania
Podczas wrześniowej sesji Rady Miejskiej radni złamali zasadę, która przestrzegana była w bielskim samorządzie od jego powstania w 1990 roku. Brak wyboru Jerzego Bauera na wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej oznacza, że po raz pierwszy od wielu kadencji, klub radnych (Niezależni.BB) nie ma swojego przedstawiciela w prezydium Rady Miejskiej, które organizuje prace radnych, m.in. przygotowuje porządek obrad sesji.
Przypomnijmy, że kandydat na prezydenta Niezależnych.BB otrzymał w ostatnich wyborach 16 713 głosów (22,98%), zaś kandydaci na radnych z tego ugrupowania – 12 042 głosy (16,81%). Oznacza to, że 1/5 wyborców z Bielska-Białej nie ma obecnie swojego przedstawiciela w prezydium Rady Miejskiej.
Przewodnicząca Klubu Niezależni.BB, Małgorzata Zarębska zapytała: Czy wyborcy Niezależnych.BB to trzeci sort? Bo skoro nie przeszkadza Wam, że PiS ma wiceprzewodniczącego, to dlaczego przeszkadzają wam Niezależni.BB?
Wakat w prezydium Rady Miejskiej w Bielsku-Białej istniał od czasu rezygnacji Janusza Okrzesika z funkcji jej przewodniczącego. Drugie wolne miejsce pojawiło się po rezygnacji ze stanowiska wiceprzewodniczącego radnego Jacka Krywulta. Podczas wrześniowej sesji wybrany został jednak tylko jeden wiceprzewodniczący, Karol Markowski z Klubu Jarosława Klimaszewskiego. Zgłoszony przez Niezależnych.BB Jerzy Bauer nie uzyskał wymaganej większości. Przed sesją głosowanie przeciw tej kandydaturze zapowiedział klub radnych Jarosława Klimaszewskiego.
Podczas ostatniej sesji doszło do jeszcze jednego naruszenia dobrych zasad. Radni Bielska-Białej, głosami Klubu Jarosława Klimaszewskiego, nie udzielili podczas sesji głosu dwóm mieszkańcom. Najpierw przedstawicielowi Stowarzyszenia Polska 2050, Szymonowi Twardakowi, który chciał się wypowiedzieć w sprawie wyborów wiceprzewodniczących (Polska 2050 nie ma swoich przedstawicieli w Radzie Miejskiej), a następnie Łukaszowi Bulowskiemu, mieszkańcowi Wapienicy, który chciał zabrać głos w sprawie zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w tej dzielnicy. Komentarz Szymona Twardaka publikujemy na sąsiedniej stronie.
Budżet coraz mniej obywatelski
Bielsko-Biała ma swój budżet obywatelski od 9 lat. Jest to część budżetu miasta przeznaczona dla mieszkańców, którzy zgłaszają projekty. Najlepsze pomysły wybierane są w głosowaniu, a w kolejnym roku realizowane przez Urząd Miejski. W ostatniej edycji na budżet obywatelski przeznaczono prawie 7,5 mln zł. Projekty, które składali mieszkańcy były dwojakiego rodzaju, tzn. ogólnomiejskie i osiedlowe. Na te pierwsze głosować mógł każdy mieszkaniec, a na te drugie tylko osoba zamieszkująca dane osiedle.
Na styczniowej sesji Rady Miejskiej większościowy klub prezydenta Jarosława Klimaszewskiego przegłosował uchwałę likwidującą projekty osiedlowe. Inicjatywa motywowana była rosnącymi cenami, zbyt
dużą liczbą przetargów i opóźnieniami w realizacji projektów. Zgodnie z tą uchwałą w kolejnej edycji budżetu wszystkie projekty konkurować będą ze sobą tylko w skali całego miasta. Oznacza to, że z projektami dedykowanymi wszystkim bielszczanom, które często zlokalizowane są w centrum miasta, o głosy mieszkańców walczyć będą projekty typowo lokalne, które do tej pory konkurowały z podobnymi do siebie projektami z tych samych osiedli.
Twórcy tej zmiany twierdzą, że to nowa jakość w rozwoju budżetu obywatelskiego, bowiem mieszkańcy z różnych dzielnic miasta będą teraz zmuszeni łączyć siły i składać propozycje projektów łączonych, aby efektywniej móc konkurować z rywalami. Nadzieje te wydają się nie do końca realne, bowiem o ile zorganizowane środowiska typu rady osiedli czy OSP mogłyby w ten sposób łączyć swoje potencjały, o tyle pojedynczym projektodawcom trudniej będzie znajdować sojuszników w skali całego miasta. Idea konkurencji pomiędzy lokalnymi inicjatywami z najmniejszych osiedli a projektami typowo ogólnomiejskimi wydaje się stać w sprzeczności z dobrze pojmowaną zasadą równości szans.
Warto podkreślić, że projekt negatywnie zaopiniowały rady osiedli. Choć prezydent nie ma obowiązku się ich opiniami kierować, to dobry obyczaj, jego deklaracje słuchania ludzi i waga sprawy wymagały, by to zrobił.
To jednak nie koniec złych informacji na temat budżetu obywatelskiego Na marcowej sesji radni, na wniosek prezydenta Bielska-Białej, zawiesili realizację budżetu obywatelskiego na rok 2023 i zrezygnowali z jego realizacji w roku 2024. Oznacza to, że projekty zgłoszone w tym roku będą weryfikowane i poddane pod głosowanie
w roku 2023, a realizowane w roku 2024. W roku 2023 projekty budżetu obywatelskiego nie będą realizowane. – Projekt tej uchwały zgłosiliśmy nie dlatego, że nie lubimy budżetu obywatelskiego. Mamy ciężki czas wojny i musimy wstrzymać się z pewnymi działaniami. Na inne ustawodawca, póki co, nam nie pozwolił, więc korzystamy z tego, co jest możliwe – tłumaczył decyzję prezydent Jarosław Klimaszewski.
Z argumentacją prezydenta nie zgadzają się działacze od lat zaangażowani w zgłaszanie i realizację projektu budżetu obywatelskiego. – Wydatki na pomoc dla uchodźców z Ukrainy są ważne i nie kwestionujemy ich zasadności. Sami jesteśmy zaangażowani w pomoc dla Ukraińców. Rezygnacja z powodu wydatkowania funduszy na pomoc Ukraińcom z realizacji budżetu obywatelskiego w roku 2023 jest jednak bez sensu. Przecież środki na pomoc potrzebne są teraz, a oszczędności związane ze zlikwidowaniem budżetu obywatelskiego będziemy mieli dopiero za rok – mówią nam przedstawiciele rad osiedli, którzy co roku zgłaszali swoje pomysły do realizacji w ramach budżetu obywatelskiego.
Zastraszanie przeciwników
Zauważalne jest także zaostrzenie tonu dyskusji publicznej w Bielsku-Białej, a urzędnicy posuwają się do zastraszania osób protestujących przeciw decyzjom Ratusza. Kilka dni temu rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego Tomasz Ficoń, odpowiadając na wypowiedź protestującego przeciw zabudowie Sarniego Stoku Jacka Zachary, prezesa Stowarzyszenia Olszówka, powiedział: Prezes Stowarzyszenia Olszówka powinien przede wszystkim ważyć słowa. Ficoniowi nie spodobały się stwierdzenia Zachary, że: to urzędnicy wpakowali nas w to bagno oraz, że obowiązkiem urzędników jest wstrzymanie inwestycji na Sarnim Stoku. Rzecznik Ratusza stwierdził, w odpowiedzi: urzędnicy – w przeciwieństwie do samozwańczych obrońców przyrody – biorą odpowiedzialność i za swoje słowa, i za swoje decyzje.
Ciekawe czy rzecznik nazwałby „samozwańczymi obrońcami przyrody” także prawie 6 tys. osób, które podpisały petycję w sprawie Sarniego Stoku.
To nie pierwsze uwagi, które nie powinny paść z ust przedstawicieli Ratusza. Na marcowej sesji Rady Miejskiej prezydent Jarosław Klimaszewski, odnosząc się do wypowiedzi przedstawiciela Rady Osiedla Wapienica Łukasza Bulowskiego w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego części Wapienicy powiedział: czynni funkcjonariusze mundurowi powinni unikać działalności politycznej. Łukasz Bulowski rzeczywiście jest czynnym policjantem, jednak jego wizyta w Ratuszu, w czasie wolnym od pracy, miała charakter pozazawodowy i związana była z publiczną działalnością w Radzie Osiedla Wapienica. Przez wiele osób wypowiedź prezydenta została odebrana jako próba zastraszenia przedstawiciela mieszkańców Wapienicy. Bulowski się jednak nie przestraszył, we wrześniu ponownie pojawił się na obradach Rady Miejskiej. Tym razem jednak radni, głosami zwolenników Jarosława Klimaszewskiego, podobnie jak w przypadku Szymona Twardaka - odmówili mu prawa głosu na sesji.
Jarosław Zięba
Szymon Twardak - działacz Stowarzyszenia Polska 2050 w Bielsku-Białej
Jak działa mała „polityka” w Bielsku-Białej i legalne ograniczanie praw obywatelskich? Radni klubu prezydenta wiedzieli, że zadam niewygodne pytanie i postanowili pokazać swoją wyższość i mnie zablokować.
Na ostatniej sesji Rady Miasta zgłosiłem chęć zabrania głosu w punkcie dotyczącym wyboru zastępców przewodniczącego oraz w sprawach różnych. Jak myślicie udało się? Oczywiście, że nie. Radni podlegli Jarosławowi Klimaszewskiemu (szeroko rozumianego porozumienia KKW Platforma, Nowoczesna, Koalicja Obywatelska – KWW Jacka Krywulta i jeszcze radni co uciekli z PiS-u) opowiedzieli się jednogłośnie PRZECIW udzielaniu mi prawa do głosu... To są te same osoby, które kiedyś głośno krzyczały jak widać puste słowa: wolne media. Oczywiście mają prawo bo jest to głosowanie według własnego sumienia, przynajmniej w teorii...
Prawda niestety jest inna. Wystąpienie, które przygotowałem poruszało temat wyboru wiceprzewodniczącego prezydium. To, co chciałem powiedzieć z mównicy mogło, ale nie musiało, być uszczypliwe, jednak Koalicja jaśnie nam panująca w Ratuszu wolała zdanie mieszkańca Bielska-Białej, wypowiedź członka stowarzyszenia Polska 2050 i ewentualny opór oddolny zgnieść w zarodku nie udzielając głosu... Czy to działanie radnych, których wybieraliśmy jest fajne? Takie średnie bym powiedział!
Po głosowaniu nad NIE udzieleniem mi głosu Janusz Okrzesik zadał pytanie radnym (on może zabrać głos, bo jest radnym) o dyscyplinę głosowania w klubie. Dostał odpowiedź od Romana Matyji, że wśród radnych nie mają takiej dyscypliny i każdy radny głosuje według sumienia. Szkoda, że nie widzieliście tej szopki z „własnym sumieniem” na żywo? Relacja z sesji niestety nie pokazuje w swoich kadrach wszystkiego, w tym znaków niewerbalnych jak mają głosować członkowie klubu... Opiszę to, bo warto sobie to zobrazować. Siedziałem na balkonie i miałem dobry widok... Po przeczytaniu przez Dorotę Piegzik-Izydorczyk tematu głosowania radny Krzysztof Jazowy zaciska pięść (podejrzewam, że na znak oporu, czyli głos na NIE – pozostali członkowie klubu już widzą pierwszy „gryps”), oddaje jako pierwszy głos ze swojej frakcji, pozostali radni jego klubu widzą na ekranie jaka odpowiedź padła i tym samym jaką należy wybrać i głosują tak, jak wiceszef klubu...
Jak to oceniacie? Jest dyktatura, przepraszam dyscyplina w klubie KO czy jej nie ma? Radny ma swój głos, czy zawsze idzie za swoim szefem, bo jak się wychyli to dostanie po uszach? Dziwnym zbiegiem okoliczności w tak przyziemnej sprawie wszyscy obecni radni KO są jednomyślni... niesamowite połączenie umysłów. Śmiem twierdzić, że kiedy się złapią za ręce i pomyślą o dowolnych liczbach, to trafią „6” w totolotka...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie