
W Wielki Piątek (29 marca) pochodu z Judszem nie zakłóciła niesprzyjająca aura - padający od rana deszcz. To dowód na to, że ten obyczaj zakorzenił się mocno w Skoczowie. Słomiana kukła, ozdobiona kolorowymi wstążkami i naszyjnikiem z 30 srebrników, prowadzona przez dwóch halabardników, pojawiła się w południe przed budynkiem strażnicy OSP. Przywitał ją stukot drewnianych klekotek i okrzyki „kle, kle, kle!”.
Liczny, mimo deszczu, pochód ruszył w kierunku skoczowskiego rynku. Po kilkunastu minutach marszu Judosz dotarł pod ratusz. Tam pokłonił się trzykrotnie włodarzom miasta: burmistrzowi Janinie Żagan, z-cy burmistrza Piotrowi Ruckiemu, skoczowskim radnym. Głośny pochód, po tym chwilowym postoju, przeszedł następnie śródmiejskimi ulicami: Bielską, Kościelną, Cieszyńską i wrócił pod budynek strażnicy OSP. Tam Judosz pożegnał dzieci i dorosłych, którzy szli z nim w pochodzie i zniknął za drzwiami.
Po raz drugi słomiana kukła przeszła w pochodzie przez ulice Skoczowa w Wielką Sobotę (30 marca). Drugi dzień był dla Judosza bardziej łaskawy, bo zza chmur wyjrzało słońce. Pochód był bardzo liczny. Było głośno od stukotu klekotek i wykrzykiwania „kle, kle, kle!”
Judosz ponownie obszedł rynek i śródmiejskie ulice Skoczowa. Prowadzony prze halabardników dotarł z powrotem pod budynek strażnicy OSP. Tam pokłonił się licznie zgromadzonym mieszkańcom i zniknął za jej drzwiami.
W Wielką Sobotę po zakończeniu pochodu, słomiana kukła została spalona. Na tyłach strażnicy ogień pod nią podłożył jeden z prowadzących Judosza halabardników. Po kilku minutach pozostał tylko popiół. Tym samym z miasta zostało wygnane zło, którego symbolem jest słomiana kukła Judosza.
***
W Skoczowie kultywowany są także inne tradycje związane z Świętami Wielkanocnymi. Jest to obmywanie w rzece i degustacja tatarczówki.
Nad brzeg Wisły aby się obmyć, grupa mieszkańców miasta przyszła o północy w Wielki Czwartek. O tym czasie, według dawnych zwyczajów, „w nocy czwartku na Wielki Piątek dzieją się w przyrodzie cuda. Na pamiątkę krwawej ofiary Zbawi¬ciela, woda zamienia się w wino. Wierzono także, że woda przemienia się w krew, mającą cudowne właściwości”.
W Wielki Piątek w ARTadresie na rynku, po przejściu Judosza, można było wypić kieliszek tatarczówki. Picie tej nalewki, robionej na korzeniu tataraku, ma znaczenie symboliczne. Według ogólnego niegdyś mniemania, kto chciał być zdrowy przez cały rok, powinien był w Wielki Piątek napić się jej w niewielkiej ilości.
Tatarczówka jest nadal robiona przez wielu mieszkańców gminy Skoczów. W lipcu 2006 r. Towarzystwo Miłośników Skoczowa poprosiło o pomoc w popularyzowaniu tego wyjątkowego regionalnego produktu firmę Toorank Polska S.A. z Jasienicy. Wkrótce po tym zaczęły się wspólne, w oparciu o tradycję, materiały źródłowe i przekazy ustne, badania nad pochodzeniem „Tatarczówki Skoczowskiej”, jej smakiem i właściwościami leczniczymi. Pierwsze egzemplarze tego specyfiku pojawiły się w miejscowych sklepach przed Wielkanocą w 2007 r.
W tym roku tatarczóki mógł spróbować prezydent RP Bronisław Kmorowski. Butelkę z nalewką otrzymał 30 marca od burmistrza Skoczowa Janiny Żagn, podczas spotkania z władzami samorządowymi w Cieszynie.
źródło i foto UM Skoczów
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie