Po poważnej kontuzji Marka Sobika wydawało się, że runda jesienna skrzydłowego Rekordu zakończyła się już w sierpniu br.
Spotkanie z Pniówkiem w Pawłowicach skończyło się dla „rekordzisty” przedwcześnie i fatalnie w skutkach. Zabieg operacyjny, założone na kilka tygodni druty Kirschnera oraz opatrunek gipsowy. Nic nie wskazywało na to, abyśmy mieli ujrzeć M. Sobika w akcji jeszcze w tegorocznej części zmagań trzecioligowych. Tymczasem pojawił się na placu gry w minioną sobotę na ostatnich 20 minut konfrontacji z Lechią Dzierżoniów. Niespodziewany i w sumie udany come-back mógł nawet okrasić zdobyciem gola. Brak tego zapisu w meczowym protokole rekompensujemy Markowi rolą komentatora sobotniego zwycięstwa biało-zielonych.
Twój powrót po złamaniu palców w stopie, jeszcze w tej rundzie? Dla mnie osobiście – zaskoczenie, a dla Ciebie?
- Tak dla ciebie, jak dla mnie i pewnie dla wszystkich wokół zespołu. Po prostu dobrą pracę rehabilitacyjną wykonaliśmy z naszym fizjoterapeutą - Darkiem Spisakiem. Cieszy mnie, że jeszcze w tej rundzie mogłem złapać kilka minut gry, pobiegać po boisku i w ogóle – być przydatnym drużynie.
Jak czułeś się w trakcie tych 20-stu minut gry po wielotygodniowej przerwie, mógł być gol?
- Można powiedzieć, że powrót byłby piękny, gdybym tylko wykorzystał okazję w końcówce meczu. Piłka jednak jakoś nie chciała wpaść do bramki. Ale najważniejsze dla mnie było to, że wyszedłem na boisku, że rozegrałem te swoje minuty bez bólu i zakończyłem mecz bez żadnego urazu. Nie czułem na boisku żadnego dyskomfortu, a co najważniejsze – wygraliśmy!
Wrażenia z gry dzierżoniowian…
- Absolutnie nie prezentowali się jak ostatni zespół w tabeli. Przedmeczowe założenie mieliśmy jedno – wygrać! Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe spotkanie, bo pamiętaliśmy o tym, że z ostatnich pięciu wyjazdów Lechia wywiozła pięć remisów. Ale takiej gry piłkarzy z Dzierżoniowa nie spodziewaliśmy się, pewnie nikt się nie spodziewał. Po 15-20-stu minutach mogliśmy przegrywać 0:2, 0:3 i tylko dzięki dobrej postawie Krzyska Żerdki w naszej bramce tak nie było. Potem wykorzystaliśmy dwie nadarzające się okazje i odzyskaliśmy pewność grania. Tu duża zasługa będącego w dobrej dyspozycji Kamila Żołny. Jest z kim walczyć o miejsce w wyjściowym składzie.
Zajmujecie czwartą pozycję w tabeli, ale ścisk jest taki, jak w miejskim autobusie w godzinach szczytu – komentarz?
- Można powiedzieć, że np. gdybyśmy przywieźli z Kowar wygraną, bylibyśmy dziś na drugim miejscu. Wciąż rysuje się szansa na doścignięcie ścisłej czołówki. To jest całkiem realne, zwłaszcza że GKS Jastrzębie to nie FC Barcelona, punkty gubi. Na pewno więc nie odpuścimy walki o jeszcze lepszą lokatę, ale wiem też, że na finiszu czekają nas trudne mecze, choćby ten najbliższy w Żmigrodzie. Założenie mamy takie, żeby ugrać maksimum tego co się da. Natomiast nie spoglądam na to co dzieje się w tabeli za naszymi plecami, choć mam świadomość, że tam zrobiło się bardzo gęsto.
Czeka was ostatni wyjazd w tej rundzie i bardzo poważny konkurent?
- Nie wiemy, czego spodziewać się po ekipie Piasta. Nie znamy ich, sam nie widziałem żadnego skrótu video z ich spotkań. Sądząc po miejscu w tabeli i po tym, że mają w dorobku 24 punkty, jestem przekonany, iż nie jest to przypadkowy zespół. Zdobyte punkty i bramkowe statystyki wskazują, że Piast dysponuje dobrze zorganizowaną drużyną. Fajnie byłoby zakończyć wyjazdową część jesieni jakąś zdobyczą. Bez daleko idących deklaracji, ale powiem, że chcemy i jakieś punkty ze Żmigrodu przywieziemy.
_____________________________ Marek Sobik, Rekord Bielsko-Biała, wraca do gry, kontuzja
źródło i fot. www.bts.rekord.com.pl
Komentarze opinie