
Strażnicy uważają, że sytuację spowodowało spuszczanie wody z pobliskiej przepompowni, które poprzez nierówności terenu spowodowało uwięzienie ryb w powstałych po spuszczeniu wody oczkach wodnych. Uwięzione tam ryby uległy uduszeniu. Część ryb jeszcze żyła, więc członkowie straży na szybko zorganizowali akcję przeniesienia ich z odciętych oczek wodnych do jeziora.
Analogiczna sytuacja miała miejsce rok temu, wtedy po interwencji straży rybackiej obiecywano pogłębienie tej części jeziora aby nie dopuszczać do takich sytuacji, ale jednak się powtórzyła.
Problem polega na tym, że woda jest spuszczana kilka razy dziennie z przepompowni, ryba wchodzi w ciąg nurtowy, następnie woda spływa do jeziora zostawiając "kałuże" i odcinając setki ryb, które giną w męczarniach z powodu braku tlenu. Nieuregulowanie tego odcinka powoduje ciągłe ubytki w rybostanie - informują członkowie Społecznej Straży Rybackiej.
Może należałoby zaproponować kilku urzędnikom, włożenie głowy pod wodę do momentu zabraknięcia tlenu, aby mieli okazję poczuć na własnej skórze, że to nie są tylko ryby, które można traktować po macoszemu. To żywe istoty, które cierpią z powodu braku empatii i kompetencji pewnych osób. - dodają strażnicy.
źródło i foto Społeczna Straż Rybacka Żywiec
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Przecież pan Tyc miał czyścić jezioro a wyczyścił ze żwiru, a cały syf wpuścił z powrotem do jeziora, możecie to zobaczyć w Zarzeczu na żwirowni. A działa od wielu lat wspólnie i w porozumieniu z panem Szlagorem.
Rozumiem raz taka sytuacja - trudno. Ale drugi? A winni pewnie i tak inkasowali nagrody za super wyniki w pracy urzędniczej....