Równorzędnie z III-ligowcem

W jednym z niedawnych letnich sparingów Beskid Skoczów dał sobie strzelić aż 8 goli. Pamięć o feralnym meczu w Bestwinie z wolna jednak odchodzi w niebyt.

We wtorkowy wieczór skoczowianie testowali swoje siły na tle bardzo wymagającego rywala, rozpoczynającego już w ten weekend zmagania ligowe GKS-u z Jastrzębia. Beniaminek IV ligi przeciwstawił jastrzębianom nie tylko wolę walki i ambicję, ale i mądrą grę. – Zastosowaliśmy oczywiście niski pressing i wyprowadzanie kontr mierząc się z tak mocnym przeciwnikiem. Ze swoich zadań wywiązywaliśmy się bardzo solidnie – opowiada Mirosław Szymura, szkoleniowiec Beskidu, który do pauzy był zespołem od III-ligowca... lepszym.

Przynajmniej w temacie wyniku. W 25. minucie skoczowianie wymienili kilka podań, które pozwoliły „uruchomić” na skrzydle Dawida Lecha. Nabytek Beskidu w przerwie między rundami dograł wzdłuż bramki, gdzie z wykończeniem akcji popędził Michał Grześ. Próby GKS-u pojawiły się, lecz Ireneusz Trojanowski zachował czyste konto. Na uwagę zasługują również groźne stałe fragmenty skoczowskiej drużyny, świetną sposobność na podwyższenie prowadzenia zaniechał także Wojciech Małyjurek, posyłając futbolówkę ponad bramką.

Po przerwie z większą dozą szczęścia wiodło się już ekipie z Jastrzębia. W 51. minucie GKS wyrównał po „11”, choć przewinienie Lecha wcale nie było jednoznaczne. Kolejne trafienia wyżej notowana i przyznać trzeba wyraźnie przeważająca drużyna zapisała na swoim koncie na samym finiszu potyczki, gdy skład Beskidu był mocno był daleki od optymalnego. Dominik Chmiel dwóch uderzeń nie wybronił, wcześniej wybornie parował strzały III-ligowców.

– Nie pozostaje nam nic innego, jak uspokajać kibiców, że jednak nie jest z nami tak źle. I to robimy. Sporo pozytywów było dziś widać w naszej grze. Pewnie wynik byłby korzystny przy zachowaniu najmocniejszego składu – mówi trener skoczowian.


BESKID SKOCZÓW - GKS 1962 JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 1:3( 1:0 )