Z kilku powodów ten mecz gospodarzom nie układał się pomyślnie na jego wstępie. Choć spodziewane, to jakiś wpływ na to miały zmiany w wyjściowym składzie „rekordzistów”. Bielszczanie dali się także nieco zaskoczyć ofensywnie nastawionemu zespołowi Górnika. Ataki skrzydłami wałbrzyszan, głównie za sprawą bardzo aktywnego Kamila Sadowskiego, siały spory zamęt w bielskiej defensywie. No i chyba najistotniejsza przyczyna, tego iż słabo wszedł w to spotkanie – nerwowość. Daleki od oczekiwań start w rundę rewanżową spowodował dużą niepewność w poczynaniach. Tej sytuacji nie poprawiła strata gola po bezspornie podyktowanym rzucie karnym dla gości. Dobrze, że z dość chaotycznych ataków gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównania. Inna rzecz, że przy bramkowej akcji Dawida Ogrockiego kompletnie nie popisała się obrona „górników”. W jej szeregach tylko strzegący bramki Damian Jaroszewski zasłużył na wyróżnienie.
Po pauzie „rekordziści” zaprezentowali już znacznie bardziej poukładaną grę w ataku i co chyba najważniejsze, coś co okazało się kluczem do zwycięstwa – cierpliwość. Nagrodą były dwa gole Łukasza Szędzielarza, z których strzał z rzutu wolnego na 2:1 był uderzeniem doprawdy przedniej marki.
Z pewnością nie była to najefektowniejsza wygrana bielszczan w sezonie, co i tak jest bez większego znaczenia wobec odzyskanej równowagi psychicznej. Wałbrzyszanie zostawili po sobie za to niezłe wrażenie. Na to jednak by myśleć o korzystniejszym wyniku potrzeba bardziej wyrównanego jakościowo składu.
Komentarze opinie