
Cóż jednak z tego, że początek meczu w wykonaniu bielszczan był pozytywny. Wykazywali się oni większą aktywnością od amsterdamskiej ekipy, ale dobre okazje marnowali m.in. Rafał Franz i Michal Seidler. Furę szczęścia przeciwnik Rekordu miał przy uderzeniach Michała Marka w poprzeczkę i Michała Kubika w słupek. Zmarnowane szanse znalazły pomstę pod drugą z bramek. Solowy rajd strzałem, z którym Bartłomiej Nawrat sobie nie poradził, zwieńczył Mohamed Attaibi. I nawet wyrównanie Seidlera z 19. minuty nie oddaliło uczucia niedosytu, z jakim bielski zespół udał się do szatni.
Rozmowa z trenerem Andrzejem Szłapą w przerwie nie pomogła na tyle, by obraz gry odmienił się pozytywnie dla „rekordzistów”. Zamiast goli Rekordu przedłużającego nadzieję na kontynuowanie europejskiej przygody, trafienia odbierające jakiekolwiek złudzenia mistrzom Polski stały się udziałem "t Knooppunt w minutach 33. i 35. Bielszczanie straty próbowali odrobić, gdy w rolę „lotnego” bramkarza wcielił się Oleksandr Bondar, lecz efektu nie osiągnęli. Rozczarowanie to spore, bo sukces w turnieju w Bratysławie był w zasięgu Rekordu, rzecz jasna w przypadku optimum formy drużyny.
"t Knooppunt Amsterdam - Rekord Bielsko-Biała 3:1 ( 1:1 )
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie