
Podbeskidzie w I-ligową rzeczywistość po spadku z Ekstraklasy weszło z wysokiego "C". Po pierwszych kolejkach bielszczanie byli liderem, po ostatnich nieudanych meczach z tronu jednak spadli.
Dziś na Rychlińskiego przyjechała katowicka GieKSa, która na wstępie rozgrywek nieco rozczarowuje. Spotkanie z bielszczanami rozpoczęli jednak ze sporym animuszem. Dość wspomnieć, że już w 5 minucie Grzegorz Goncerz stanął przed szansą otwarcia wyniku. Wówczas doświadczony snajper uderzył z okolic 10 metra bardzo niecelnie. 10 minut później 28-latek wtórnie wdarł się w pole karne "Górali", lecz ponownie był nieskuteczny. Tym razem trafił w boczną siatkę "prostokąta". Po dwóch kwadransach w końcu przebudzili się gospodarze. Bardzo dobrze ułożoną nogą popisał się Damian Chmiel, ale równie świetnie w bramce spisał się Sebastian Nowak. I była to ostatnia, godna odnotowania, sytuacja w tej nudnej, jak tapeta w motylki połowie.
W drugich 45 minutach, co nie dziwi, wszyscy obecni na trybunach oczekiwali od swoich pociech lepszej gry. Doczekali się. Lecz tylko ci z Katowic. Już po minucie gry Olivier Praznovsky wykorzystał gapiostwo miejscowych defensorów przy wznowieniu gry z rzutu z autu i pokonał bezradnego Mateusza Lisa. "Górale" 19-latkowi za to, co zrobił w 5. minucie, gdy kapitalnie sparował uderzenie z bliska Pawła Mandrysza, są winni co najmniej dobrą kolację. Gdyby wówczas bowiem było 0:2, byłoby już po meczu. Zdezorientowani podopieczni Dariusza Dźwigały na prostkę wyjść mogli w 60 minucie. Mogli, lecz w dogodnej okazji Robert Demjan ostemplował słupek. Zamiast tego, prowadzenie podwyższyli piłkarze prowadzeni przez Jerzego Brzęczka. Lisa złudzeń pozbawił Tomasz Foszmańczyk. W 83 minucie mogło być już 0:3. Piłka po złej interwencji Jozefa Piacka słupek minęła o centymetry. Przyjezdni jednak nie zamierzali spoczywać na laurach i regularnie piętnowali pole karne gospodarzy. W 87 minucie z dobrej strony pokazał się były "Góral" - Mikołaj Lebedyński - któremu na finiszu akcji zabrakło dokładności.
Dziś na stadionie przy Rychlińskiego na krzesełkach zasiadło ponad 6650 kibiców, co jest bezprecedensowym rekordem frekwencji w Bielsku-Białej. Szkoda tylko, że kibice musieli... oglądać taką słabiznę swojego zespołu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie