Reklama

Force Maraton MTB Orzesze

04/04/2017 16:37

Piękna pogoda, trasa licząca około 65km (4 okrążenia) z sumą przewyższeń około 850m. Grupa kolarska #Taurus30 Cycling Team zaczyna sezon kolarski.


Jest to nowa grupa, która została stworzona aby uczcić 30-letni jubileusz firmy TAURUS z Mikołowa. Maraton bardzo ciekawy z mocną obstawą. Jak w każdym maratonie, nie obyło się bez przygód. Na drugim okrążeniu Remigiusz Ciupek zalicza nie groźny upadek podczas wymiany bidonu, a na trzecim, ramię z korby odkręca się i niestety traci 4 minuty na usunięcie usterki. Artur Olszak delikatnie myli trasę, za wcześnie zjeżdża do mety, niestety skutkuje to utratą kilku minut, ostatecznie zostaje bez klasyfikacji. Marcin Paprocki i Tomasz Dygacz spokojnie i mocno do dojechali do mety zajmując bardzo dobre pozycje. Tomasz Dygacz wywalczył 3 MIEJSCE w swoje kategorii.

Komentarz i podsumowanie maratonu - Marcin Paprocki:
"Pierwszy start tego sezonu już za mną. Impreza w Orzeszu była w pewnym sensie przełomowa – to pierwszy start do którego przygotowywałem się z pomiarem mocy. To również pierwszy maraton w grupie TAURUS30 Cyclig Team. Ostatnią nowością była jazda na moim zeszłorocznym Treku Superfly w ostatnich dniach fitowanym przez Daniela z ekipy Trek Bielsko-Biała.
DSC_2789Sam moment startu był dla mnie problematyczny – kiedy przybyłem na kreskę okazało się, że tłok jest niemiłosierny i zaczynałem gdzieś daleko i dodatkowo na poboczu. Trasa po starcie mocno się zawężyła i prowadziła po dwóch równoległych betonowych „pasach” oddzielonych gruntem, co znacznie utrudniało wyprzedzenie osób, które na starcie zdecydowanie nie powinny ustawiać się w pierwszych liniach. Początek trasy nie sprzyjał rozładowaniu się tłumu, ale kultura zawodników – przynajmniej w mojej okolicy – nie doprowadzała do stresujących/niebezpiecznych sytuacji. Obyło się bez zajeżdżania i przepychania.



Pierwsze okrążenie spędziłem na doganianiu osób z podobnym tempem do mojego. Zdecydowaną większość z 30 minut spędziłem na solowych pościgach, na krótko łapiąc oddech u kogoś na kole. Kiedy na drugim kółku dotarłem do grupy z „moim tempem”, absolutnym zaskoczeniem był kompletny brak współpracy. Kilkanaście osób wiozło się na kole dwóch, trzech osób na zmianę ciągnących cały pociąg. Rozumiem, że pojedyncze jednostki mogły się znaleźć w takiej grupie zupełnie przypadkowo i ciągły się w ogonie ostatkiem sił, ale nie cały pociąg… najgorsze jest to, że nawet zachęcenie do jazdy na zmiany niewiele dało. Praktycznie dwa okrążenia razem z dwoma zawodnikami SCS OSOZ RACING TEAM, Danielem z GOMOLA TRANS AIRCO i Bartoszem Fetlerem w miarę solidarnie pracowaliśmy nad podkręceniem tempa. Do mety dojechaliśmy praktycznie w jednym czasie – jedynie Adamowi z SCS OSOZ RACING TEAM udało się na kilka kilometrów przed metą, wypracować kilkanaście sekund przewagi, które dowiózł do mety. Finisz mocno mnie zaskoczył… i wydaje mi się, że nie tylko mnie. Kiedy zobaczyłem punkt pomiaru czasu oznaczający zjazd na dojazdówkę do mety, zauważyłem stagnację w tempie przeciwników. Delikatnie podkręciłem tempo, mając bardziej na celu kontrolę rywali, domyślając się, że nie dam rady pociągnąć na maksa tych ostatnich ~500m. Taktyka okazała się skuteczna.



Kiedy dotarliśmy na właściwą metę nie pozwoliłem się nikomu wyprzedzić mijając. Ostatecznie skończyłem wyścig na 14 miejscu OPEN ze stratą 12 minut do zwycięzcy i na 8 w mojej kategorii wiekowej. Jeśli chodzi o samą organizację. Wyścig odbywał się na dwóch dystansach – Maraton (4x16km) oraz Mini Maraton (2x16km). Założenie było takie, że o godzinie 12:00 startuje dystans główny, natomiast pięć minut później na trasę wyruszą miniacy. Rozdzielenie dystansów miało na celu rozładowanie tłoku na starcie – idea szczytna… ale jak zwykle zawiedli ludzie. Fakt – start musiał zostać przesunięty, ze względu na ilość chętnych, ale to nie tłumaczy zawodników którzy startowali na krótkim dystansie, z ustawiania się równolegle z dystansem długim. Założenie organizatora wzięło w łeb, bo jak widać baranów nie brakuje. Niestety – to jest wada polskich maratonów, które nie posiadają zamkniętych sektorów startowych. Sama trasa – ciekawa. Nie znam okolicy i nie wiem czy dało się więcej wycisnąć z tego terenu, ale jako przyjezdny zdecydowanie nie mogłem się nudzić. Pętla w znakomitej większości przebiegała po drogach leśnych – nie tylko po szerokich szutrach, ale również po ciekawych singlach (w dół, górę i po płaskim). Przewyższenia nie powalały – 200m na jednej pętli, ale jak na pierwszy start sezonu w zupełności wystarczyły… zresztą nie wiem co by się stało gdyby pojawiły się większe nachylenia (szczególnie w dół). Kolarska brać, która na pierwszych okrążeniach jechała w mojej okolicy pięknie przygotowała się kondycyjnie, ale w technice widać zdecydowane braki. Niestety, nawet na łatwych sekcjach technicznych, widać było problemy z równowagą w koleinach, z balansem ciała w szykanach czy umiejętnością pokonywania szybkich zakrętów z wykorzystaniem band. Impreza fajna i jeśli odbędzie się w przyszłym roku, na pewno będę o niej pamiętał."
WYNIKI:
---------------
DYGACZ TOMASZ - 3 w M2 / 5 w OPEN, czas: 02:15:09
PAPROCKI MARCIN - 8 w M3 / 14 w OPEN, czas: 02:22:27
CIUPEK REMIGIUSZ - 12 w M3 / 23 w OPEN, czas: 02:26:14


__________________________
Force Maraton MTB Orzesze, kolarstwo górskie, Remigiusz Ciupek
Mat.Pras. 
Fot. K. Serafin

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do