
Temat dzikich zwierząt zapuszczających się w tereny zamieszkałe przez ludzi powraca w ostatnim czasie w interpelacjach radnych jak bumerang. Radni, powołując się na zagrożenie powodowane m.in. przez sarny i dziki, domagają się stanowczych działań, np. wyłapywania zwierząt i przesiedlania ich w bardziej odludne miejsca. Ostatnio, w odpowiedzi na jedno z takich pism, wiceprezydent Adam Ruśniak tłumaczył, że nie jest to możliwe z różnych względów, m.in. z powodu stresu jaki wywołałaby taka procedura u zwierząt.
Pod koniec lutego bielski radny Maksymilian Pryga zwrócił się do Prezydenta Bielska-Białej z prośbą o przekazanie tematu dzików pojawiających się w okolicach ogródków działkowych Złoty Potok podmiotom wojewódzkim i państwowym. Tym razem w odpowiedzi do tematu ustosunkował się wiceprezydent Przemysław Kamiński. Okazuje się, że problem był już przedmiotem wielu spotkań i rozmów m.in. z Okręgowym Łowczym, przedstawicielami Nadleśnictwa Bielsko, Powiatowym Lekarzem Weterynarii, a także sąsiednimi gminami i urzędem wojewódzkim. Wszystkie te organy zostały poinformowane o sytuacji oraz poproszone o podjęcie stanowczych działań. Dodatkowo zgłoszenia mieszkańców zostały przekazane kołom łowieckim.
Wiceprezydent Kamiński tłumaczy również, że miasto na bieżąco zaopatruje się w różnego typu repelenty mające odstraszać dziki. Okazuje się jednak, że pomimo wcześniejszych zapewnień o braku działań zmierzających do wyłapywania dzikich zwierząt, w Urzędzie Miejskim "procedowana jest decyzja o odłowie lub odstrzale dzików, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla mieszkańców".
Foto: Canva
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie