
Przytoczę podane przez wiceprezydenta liczby w całości, w rozbiciu na lata:
W tym miejscu warto dodać jedną rzecz. Mianowicie instalacje OZE o tyle pomagają pozbyć się pieców węglowych, o ile są w stanie ogrzać nasze domy. Panele fotowoltaiczne do spółki z pompami ciepła taką funkcję spełniają, ale przecież nie wszystkie instalacje wykonane z programu ”OZE dla mieszkańców Bielska-Białej” zastępują węglowe źródła energii. W tym projekcie przewidziano 1000 sztuk instalacji OZE, w tym 610 sztuk instalacji fotowoltaicznych, 150 sztuk instalacji kolektorów słonecznych oraz 110 sztuk pomp ciepła do c.w.u. oraz 130 sztuk pomp ciepła do c.o. lub c.o. i c.w.u. Widać więc, że wliczanie wszystkich OZE do worka z napisem „kopciuchy, których się pozbyliśmy” nie do końca jest uprawnione, bo często alternatywne źródła energii dają nam więcej taniego prądu i ciepłej wody, a nie zawsze ogrzewają nasze domy zimą. Oczywiście każdy, komu leży na sercu dobro środowiska, życzyłby sobie, aby udział fotowoltaiki w całości likwidowanych pieców był wraz z czasem coraz większy i pewnie tak właśnie będzie w najbliższych latach wraz z rozwojem technologii i odpowiednich regulacji prawnych.
To co niewątpliwie cieszy, to znaczący postęp, jakiego dokonujemy jako samorząd w obszarze walki ze smogiem. Jest to z pewnością zasługa prezydenta i jego służb. Natomiast nic nie dzieje się samo i jestem pewien, że nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym się znajdujemy, gdyby nie kilka lat nacisków wielu społeczników, działających pod szyldem Koalicji Antysmogowej czy Bielskiego Alarmu Smogowego. Pewnie proces ten nie przyspieszyłby, gdyby nie kilka projektów z budżetu obywatelskiego, podjęcie tematu oczyszczaczy powietrza w przedszkolach miejskich już w 2017 roku, porozumienie Niezależnych.BB z prezydentem Klimaszewskim w 2018 roku, w którym znalazły się zapisy związane z walką ze smogiem i w końcu wałkowanie tych tematów przez radnych na niemal każdej sesji Rady Miejskiej.
Widać, że kropla drąży skałę, ale roboty jest przed nami jeszcze mnóstwo. Wiadomo już, że do 2025 roku w zasobach komunalnych nie powinien znaleźć się ani jeden piec węglowy. Czas określić realną datę wprowadzenia zakazu palenia węglem w całym mieście, a wcześniej dotrzeć z pomocą do najbardziej „kopcących” w dzielnicach starych domów jednorodzinnych. Aby było to możliwe, potrzebne są zmiany na poziomie centralnym. Zarządzanie rządowym programem „Czyste powietrze” powinno być oddane samorządom, a absurdalny zapis o dofinansowywaniu wymiany „kopciuchów” na kotły na ekogroszek trzeba wreszcie wykreślić. Jeśli mówimy o neutralności klimatycznej w 2050 roku, to o końcu epoki spalania węgla w gospodarstwach domowych trzeba mówić w kontekście drugiej połowy bieżącej dekady.
Tomasz Wawak - radny Niezależnych.BB
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie