
Prezes ZGO przedstawił wyniki spółki za ostatni rok i opowiedział o działaniach, podejmowanych przez ZGO. W jego sprawozdaniu jedna rzecz mnie zdziwiła: otóż poinformował o zakończeniu współpracy z Fundacją Ekologiczną ARKA, od lat wspólnie z ZGO prowadzącą świetne programy edukacji ekologicznej. Któż z bielszczan nie słyszał o takich akcjach jak Drzewko za surowce, Torba za surowce, Dajmy rzeczom drugie życie czy o ścieżce edukacyjnej na składowisku w Lipniku. Tysiące mieszkańców miasta brało udział w tych akcjach, ZGO chwaliło się nimi – po prostu dobra robota!
Zapytałem więc prezesa, co się stało że zerwali współpracę. Prezes na to, że ze współpracy z ARKĄ byli bardzo zadowoleni, że w sumie szkoda, ale ZGO zakończyło współpracę bo… ARKA nie chciała brać udziału w kampanii wspierającej budowę spalarni odpadów w Wapienicy! Co za niespodzianka - ekolodzy nie chcą wspierać kontrowersyjnej ekologicznie inwestycji, no kto by się spodziewał!
Tylko że to nie zasługuje, by skwitować rzecz żartem. Stało się coś bardzo niepokojącego: otóż miejska spółka (żyjąca przecież z naszych pieniędzy) zerwała współpracę, z której była zadowolona i do której nie miała uwag, żeby ukarać partnera za to, że nie chciał popierać planowanej budowy spalarni. Przeczytajcie to jeszcze raz: zerwano pożyteczną współpracę bo ekolodzy nie chcieli w ciemno popierać spalarni.
Czekało mnie jednak jeszcze jedno zdziwienie: otóż większości radnych to wcale nie zdziwiło ani nie oburzyło. Radny Krzysztof Jazowy z klubu Jarosława Klimaszewskiego powiedział nawet wprost: kto płaci, ten wymaga. Zgodnie z tą logiką, jeśli jakaś fundacja czy stowarzyszenie korzysta ze wsparcia miejskich spółek czy samego Ratusza, to ma robić co im każą. A kto ma własne zdanie, temu „zakręcimy kurek”, nawet jeżeli robi rzeczy pożyteczne i popularne.
Świetny przykład, jak w małej, lokalnej skali, odradzają się zjawiska i mechanizmy, które są krytykowane jako gangrena tocząca „dużą”, „warszawską” politykę. I jak w te same koleiny staczają się ci, którzy głośno te „warszawskie” patologie krytykują.
Zamiast pointy cytat z najpopularniejszej książki wszechczasów: A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No! Wreszcie ktoś zaczyna to głośno mówić
Najpopularniejsza bajka świata
Nie dla wszystkich bajka. Dlatego warto takie uwagi zachować dla siebie, żeby nie ranić czyichś uczuć. W ramach ćwiczenia ze świętej tolerancji.
Dobra rada dla Gajowego - warto sprawdzać informacje. ZGO klika lat wcześniej zgłaszało Arce swoje zastrzeżenia co do współpracy. Coraz mniej ludzi do obsługi, coraz mniejsze zaangażowanie ze strony Arki ... a kasa leciała… Napięcie trwało kilka lat. Do tego na akcje przychodziło coraz mniej ludzi. Potem jeszcze przyszła pandemia i nie można było nic organizować. Rozumiem , że teraz Pan Gajowy musi zacząć odgrzewać kotlety. Sprawa już dawno się zakończyła - Arka ma kasę od innych firm, akcje są prowadzone - jak są prowadzone. Tu nie ma dożywocia, a że Arka się obraziła... no cóż nie pierwszy raz. Tylko szkoda, że w tej działalności edukacyjnej chodzi tylko o .... kasę. Aha, a ścieżka edukacyjna , o której pisze Pan Gajowy NIGDY nie miała nic wspólnego z ARKĄ - oprócz tego, że byli na otwarciu i wzięli za to kupę kasy. Wiec dlaczego ZGO miałoby dalej współpracować z nimi? To jest zwykła firma tylko pod szyldem fundacji ekologicznej.