Reklama

Z notatnika gajowego. Lewica na ulice

Kurier.BB
02/03/2022 08:14

Do Rady Miejskiej wpłynęła petycja Zarządu Okręgu Podbeskidzie Partii Razem, postulująca nadanie którejś z bielskich ulic czy placów imienia Zygmunta Glücksmanna, działającego w przedwojennym Bielsku aktywisty Deutsche Sozialdemokratische Partei in Polen (DSP), żydowskiego adwokata i posła do Sejmu Śląskiego II i III kadencji. 

Jest to niewątpliwie postać barwna. Galicyjski Żyd, który po ślubie z bielszczanką Hildą Rosner związał się nie tylko z Bielskiem, ale i z niemiecką kulturą i niemieckimi organizacjami lewicowymi. Świetny mówca, wielokrotnie udzielał bezpłatnej pomocy prawnej robotnikom, w tym polskim i niemieckim komunistom. O tym, że był postacią znaną i szanowaną, świadczy fakt dwukrotnego uzyskania mandatu radnego Bielska, a także pełnienie funkcji rzecznika dyscyplinarnego Rady Adwokackiej w Katowicach. We wrześniu 1939 roku Glücksmann wraz z rodziną uciekł do ZSRR i tam zmarł na tyfus w 1942 roku.
Propozycja bielskiej lewicy, gdy tylko ujrzała światło dzienne, wzbudziła żywą dyskusję i oczywiście sporo kontrowersji. Przeciwnicy upamiętnienia Glücksmanna wskazywali, że nie tylko bronił komunistów przed sądami (w końcu od tego jest zawód adwokata), lecz także opowiadał się za sojuszem socjalistów z komunistami, głosił radykalne hasła społeczne i ekonomiczne, a przede wszystkim – był liderem partii niemieckiej. Zwolennicy propozycji podnosili zaś argumenty, że prokomunistyczne sympatie w latach trzydziestych panowały w całej Europie, były reakcją na zagrożenie faszyzmem, a Glücksmann po prostu był odbiciem narodowościowej różnorodności przedwojennego Bielska.
Osobiście jestem wobec tej propozycji sceptyczny. Nie dlatego, że należy eliminować z przestrzeni publicznej wszystkie symbole związane z lewicą. Lewica to część naszej historii, a taka np. Polska Partia Socjalistyczna (PPS) należy do jej najjaśniejszych kart. Ale właśnie dlatego, jeśli miałby być uczczony ktoś ze środowiska żydowskiej lewicy, to podzielam opinię bielskiego dziennikarza i historyka, dr. Andrzeja Grajewskiego, który przyznaje pierwszeństwo w naszej pamięci dla senatora PPS Daniela Grossa, współtwórcy Kasy Chorych w Białej, członka Polskiej Komisji Likwidacyjnej w 1918 r., która przejmowała władzę z rąk austriackich, później wiceburmistrza Białej, senatoraz list PPS, liczącego się w kraju ekonomisty. Jego adoptowany syn, Kazimierz, zginął w 1939 roku podczas obrony Warszawy. 
Poruszającą historię odkryto niedawno, podczas badania spuścizny Edwarda Zajączka, lidera bielskiej narodowej demokracji, oskarżanego przed wojną o antysemityzm. Podczas okupacji, gdy zaczęły się niemieckie prześladowania Żydów, Zajączek zaproponował swojemu politycznemu przeciwnikowi, Grossowi, pomoc w przerzucie na Węgry. Gross odmówił ze względu na wiek i stan zdrowia. Zginał w 1942 roku w KL Auschwitz. 
Glücksmann i Gross. Niby żywoty równoległe, ale mnie bliższa jest droga Daniela Grossa. 
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Kaśka - niezalogowany 2022-03-19 01:07:17

    Już wystarczy tych "zasłużonych i uprzywilejowanych", a ulice lepiej nazwać "Gąska Balbinka", ma dobre skojarzenie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • SaW - niezalogowany 2022-06-07 11:06:18

    W czym jest uprzywilejowany taki np. Gross? Miał przywilej stracić syna w Katyniu i samemu zginąć w Auschwitz?

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do