
Od lutego tego roku obszar ten jest objęty „centralnym systemem automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym”, a więc monitoringiem Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. W efekcie setki kierowców dostało już mandaty – w dużej mierze przejeżdżając za sygnalizator w ciągu sekund lub ułamków sekundy od zgaszenia się zielonej strzałki do prawoskrętu. Sprawa jest szeroko komentowana w internecie. Powszechne odczucie jest takie, że najpierw źle zaprojektowano skrzyżowanie i źle ustawiono sygnalizację świetlną, a teraz zainstalowano „maszynkę do zarabiania pieniędzy” dla budżetu państwa. W dodatku przy udziale bielskiego ratusza.
Mandaty zamiast bezpieczeństwa
Sprawą zajął się radny Tomasz Wawak. - Największym problemem dla bezpieczeństwa uczestników ruchu nie jest przejeżdżanie aut na zgaszonej zielonej strzałce, lecz przejeżdżanie przez sam środek na czerwonym świetle. Prowadzi to do zablokowania przejazdu, wymuszania pierwszeństwa i prowokowania stłuczek– pisał radny do prezydenta w drugiej już interpelacji dotyczącej tej sprawy. Problem znany jest władzom miasta i Miejskiemu Zarządowi Dróg od wielu lat. Rok temu wiceprezydent Piotr Kucia, odpowiadał na poprzednią interpelację radnego Wawaka. - Z uwagi na skalę niebezpiecznych zachowań uczestników ruchu drogowego, MZD w latach ubiegłych wnioskował do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego o objęcie przedmiotowej lokalizacji centralnym systemem automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. Celem działania tego systemu jest zwiększenie poziomu bezpieczeństwa w ruchu drogowym, ze szczególnym zwróceniem uwagi na przejazd pojazdów na czerwonym świetle. Przedmiotowe skrzyżowanie zostało wpisane na ogólnopolską listę lokalizacji z najwyższym wskaźnikiem intensywności zdarzeń drogowych i w najbliższych miesiącach zostanie objęte wspomnianym nadzorem – stwierdził Piotr Kucia.
Jasno wynika z tego, że to władze Bielska-Białej zadecydowały o wystosowaniu wniosku o instalację feralnych kamer. Jak na razie pozytywnych efektów tej decyzji nie ma, o czym zaświadczy każdy, kto jeździ w tym miejscu. Widok sznurka aut, wjeżdżających od strony Sarniego Stoku na środek skrzyżowania i blokujących przejazd kierowcom, jadącym ulicą Warszawską, jest tak samo częsty jak w zeszłym roku, kiedy kamer jeszcze nie było.
Warto jeszcze raz zacytować fragment pisma od wiceprezydenta, który stwierdza: obowiązujące przepisy, zakazują wjazdu za sygnalizator na zielonym świetle, jeżeli ze względu na warunki ruchu na skrzyżowaniu lub za nim opuszczenie skrzyżowania nie jest możliwe przed zakończeniem nadawania sygnału zielonego.
Choć rzeczywiście przepisy ruchu drogowego są w tym miejscu nagminnie łamane przez wielu kierowców, to warto zadać pytanie władzom miasta o to co dalej. Czy lepszym rozwiązaniem jest długotrwałe karanie niezliczonej liczby kierowców w nadziei na rzekome efekty takiej „edukacji”, czy może lepiej podjąć techniczne działania naprawcze na skrzyżowaniu, które ewidentnie zagraża zdrowiu i życiu jego użytkowników?
Podwójne czerwone
Radny Tomasz Wawak zaproponował władzom miasta przystąpienie do zaprojektowania w tym miejscu prawdziwego ronda, które zastąpiłoby obecny układ czterech skrzyżowań. – Jest to najmniej kolizyjny rodzaj skrzyżowania, charakteryzujący się czytelnością oznaczeń i płynnością ruchu. W ostatnich latach w Bielsku-Białej wiele tradycyjnych skrzyżowań z powodzeniem dla bezpieczeństwa przebudowano na ronda. Dlatego zwracam się z wnioskiem o przystąpienie do sporządzenia dokumentacji projektowej dla Ronda NSZZ Solidarności Podbeskidzia. W przyszłości w miarę posiadanych środków finansowych i zewnętrznych dofinansowań warto byłoby przystąpić do przebudowy tego miejsca – uważa Wawak.
Z otrzymanej odpowiedzi od wiceprezydenta Przemysława Kamińskiego wynika, że wpisanie innego rozwiązania inżynieryjnego, jakim jest rondo, w główny ciąg komunikacyjny miasta jest mocno ograniczone. – Zgodnie z wytycznymi projektowania skrzyżowań drogowych rekomendowanymi przez ministra właściwego ds. transportu ronda nie stosuje się przy uprzywilejowaniu wybranego kierunku ruchu (koordynacja sygnalizacji na ciągu ulicy Warszawskiej) z dominującymi potokami pojazdów, w tym pojazdów transportu zbiorowego – odpowiada zastępca prezydenta. Zaznacza on jednocześnie, że: niezależnie od powyższego w ramach rozbudowy ul. Warszawskiej przewidziano aktualizację pracy sygnalizacji świetlnej w oparciu o tegoroczne dane ruchowe, a także specyfikę jazdy kierowców oraz niższe kryterium optymalizacji, na poczet głównie poprawy bezpieczeństwa.
Sygnalizacja drogowa w tym miejscu musi zostać zmieniona. Część kierowców zwraca bowiem uwagę na jeszcze jedną rzecz. Otóż od kilku tygodni zamknięte jest połączenie ulicy Kwiatkowskiego z ulicą Warszawską. Tymczasem, skręcając od Sarniego Stoku w lewo, kierowcy zmuszeni są zatrzymać się na czerwonym świetle na ulicy Warszawskiej. Miałoby to sens, gdyby w tym miejscu istniało zagrożenie kolizją. Tymczasem jadącym nie grozi ani zderzenie z pieszymi, ani z pojazdami, które nie mają możliwości wjechać tam od strony ul. Kwiatkowskiego. Kierowcy muszą dwukrotnie zatrzymywać się na czerwonym świetle w odstępie kilkudziesięciu metrów. To kolejny czynnik blokujący środek skrzyżowania.
Jak widać, paleta dostępnych działań nie wyczerpuje się tylko na ustawieniu kamer i „kasowaniu” za mandaty. Przyczyny chaosu w tym miejscu leżą bowiem również po stronie zarządzających ruchem drogowym w Bielsku-Białej.
Materiał przygotowany przez Redakcję Kurier.BB.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pomalować strefy na które nie można wjeżdżać na jakiś jaskrawy kolor i po problemie.