
26 października w Kamesznicy odsłonięto tablicę w miejscu przyszłego cmentarza wojennego, na którym spocznie około 100 partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych z oddziału Bartka, którzy zginęli w walce lub zostali zamordowani przez Urząd Bezpieczeństwa. Cmentarz zostanie otwarty na wiosnę 2023 roku.
Projektowany cmentarz wojenny przeznaczony jest na 100 indywidualnych grobów, utworzone zostaną alejki, schody i pochylnie. Jako dominantę – główny element cmentarza zaprojektowano 5-metrowy pomnik w formie ściany, w której wycięty jest profil krzyża – dla Żołnierzy, którzy dotychczas krzyża nie mieli. Orzeł wojskowy z 1939 roku, godło NSZ – krzyż NSZ oraz motyw ryngrafu należącego do Henryka Flamego umieszczono w górnej części prawego skrzydła. Przez prześwit w formie krzyża od strony drogi widać Baranią Górę i rejon w którym pod szczytem znajdował się ostatni bunkier zgrupowania „Bartka” - informuje Starostwo Powiatowe w Żywcu.
Oddział kapitana Henryka Flamego powstał w 1943 roku po rozpadzie oddziału partyzanckiego Armii Krajowej "Barania Góra". Jesienią 1944 oddział podporządkował się dowództwu Narodowych Sił Zbrojnych. W latach 1945/46 oddział rozpoczął walkę w władzą komunistyczną i stopniowo rósł w siłę, w szczytowym okresie liczył ponad 300 partyzantów. Do najbardziej spektakularnych akcji oddziału Bartka było opanowanie 3 maja 1946 miasta Wisła i urządzenie defilady z okazji święta konstytucji.
W struktury oddziału z czasem zaczęli przenikać agenci bezpieki, dzięki którym Urząd Bezpieczeństwa zorganizował operację "Lawina", która miała na celu mistyfikację dotyczącą przerzutu partyzantów do Europy Zachodniej. Około 100 żołnierzy z oddziału, myśląc że udają się na zachód, zostało ściągniętych we wrześniu 1946 roku na teren Ślaska Opolskiego, gdzie zostali ujęci i aresztowani, a następnie zamordowani i pochowani w zbiorowych mogiłach. Jak dotąd IPN odnalazł dwie masowe mogiły żołnierzy NSZ.
Pozostała część oddziału Bartka kontynuowała walkę w Beskidach do marca 1947 roku, kiedy na mocy amnestii ostatni żołnierze wraz z dowódcą złożyli broń w Cieszynie. Sam kapitan Henryk Flame po amnestii zamieszkał w Czechowicach-Dziedzicach. Kapitan został zastrzelony przez milicjanta Rudolfa Dadaka w gospodzie na terenie Zabrzegu. Zabójca nie poniósł konsekwencji swojego czynu, już w 1948 roku śledztwo w sprawie śmierci kapitana zostało umorzone a Dadak powrócił do pracy w Milicji Obywatelskiej. Henryk Flame spoczywa na cmentarzu miejskim w Czechowicach-Dziedzicach.
Foto: Wizualizacja przyszłej nekropolii/ IPN Katowice
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie