
Zdziwienie i irytację wielu mieszkańców budziły głownie dwie kwestie. Po pierwsze, od momentu postawienia tych konstrukcji trwała dyskusja nad sensem tego typu obiektów. Najbardziej rzucały się w oczy konstrukcje w Lasku Bathelta, przy lotnisku w Aleksandrowicach i na wzgórzu Trzy Lipki. Oprócz bardziej funkcjonalnych ławek i domków dla owadów w tych miejscach pojawiły się także wielkie, drewniane liście; tajemnicze podesty i dość dziwnie wyglądające wiaty. Trudno mówić o „zmniejszeniu presji na środowisko naturalne”, jeśli w ramach rzekomo ekologicznego projektu tworzy się rzeźby liści, które wykonane są z drewna.
Po drugie, po zimie wiele tych konstrukcji zaczęło butwieć i czernieć. Jak widać, instalacje położone w reprezentatywnych miejscach zostały tak słabo zakonserwowane, że już przed upływem pierwszego roku, nadawały się do gruntownego odnowienia. Co więcej, te postawione w zagajniku przy ulicy Łowieckiej po prostu się zawaliły pod naporem śniegu.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że istnieje w Bielsku-Białej miejsce, gdzie innego rodzaju, ale podobnych konstrukcji jest jeszcze więcej. W wapienickim lesie pomiędzy stadionem lekkoatletycznym „Sprint” a boiskami LKS-u „Wapienica” drewniane dziwa wyrosły niczym grzyby po deszczu. Są tam betonowe klocki z drewnianymi wizerunkami liści, wiklinowe ścianki z wyciętymi w środku kółkami, paliki owinięte wikliną oraz oczywiście drewniane rzeźby liści i mini podesty przypominające sceny. – Te podesty są chyba po to, abym mógł na nie wejść, żeby być bliżej nieba i śpiewających ptaków – śmieje się jeden z mieszkańców Wapienicy, który oprowadzał autora po tym miejscu. – Niestety przy okazji wykonawca nie zadbał o odpowiednie podłoże na ścieżkach spacerowych. Po deszczu w momencie robi się błoto – dodaje wapieniczanin. Co ciekawe, mini palisad z wikliną jest tak wiele, że można by z powodzeniem organizować grę miejską (leśną?), polegającą na znalezieniu wszystkich egzemplarzy, ukrytych pomiędzy drzewami. Wygląda to tak, jakby chciano ukryć możliwie dużo tych konstrukcji w miejscu nie rzucającym się w oczy tak mocno, jak lotnisko czy Trzy Lipki.
Wszystko to byłoby śmieszne, gdyby nie fakt, że projekt finansowany był z pieniędzy publicznych, w tym ze środków Unii Europejskiej. Całkowita kwota projektu opiewała na 25 mln zł. Oczywiście w jego ramach przeprowadzono też wiele innych rewitalizacji, np. odnowiono spacerową część Cygańskiego Lasu, wykonano altanę na Koziej Górze czy oddano do użytku Centrum Edukacji Ekologicznej. Jednakże, przykład lasu w Wapienicy, gdzie dosłownie ukryto masę nikomu niepotrzebnych bubli pokazuje, że w Bielsku-Białej stara, dobra tradycja barejowskiego „Misia” trzyma się wciąż dobrze. I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia.
Tomasz Wawak
Materiał przygotowany przez Redakcję Kurier.BB.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie