
Na początku dałam mu na to przyzwolenie. Pomyślałam sobie: każdy ma prawo do swojego zdania, niby dlaczego mam to cenzurować, ja - wielka przeciwniczka cenzury. Z czasem jednak stały się tak kontrowersyjne, a czasami chamskie, że bulwersowały nie tylko mnie, lecz innych moich facebookowych friends, którzy należą do tej samej bańki co ja, i myślą podobnie o wielu sprawach. Zdenerwowałam się, chociaż z natury nam usposobienie pokojowe (przeciwieństwo agresywnego). I powiedziałam; dość. Nie jestem zupą pomidorową, nie wszyscy muszą mnie lubić i swoich, często rewanżystowskich opinii, wypluwać na moim wallu.
Jeśli chcesz, żeby Twoje życie było spokojniejsze, mniej stresujące, ogranicz swoją obecność w social mediach, a najlepiej raz na jakiś czas w ogólne wyloguj się z netu. Przyznam się - jak do uzależnienia - że ja osobiście bardzo lubię i doceniam, zarówno Internet jak i social media. Były moim łącznikiem z krajem, gdy mieszkałam poza Polską. Dzięki nim odnalazłam i jestem w stałym kontakcie z rodziną z Nowej Zelandii, i różnych innych regionów dalszego i bliższego świata. Dla mnie ważna i użyteczna jest jasna strona social mediów. Mam jednak świadomość ciemnej strony tego światka, i to wcale nie tej najmroczniejszej.
Ledwie kilka dni temu wróciłam z podróży po świecie bibliotek i szkół. Tym razem odwiedzałam region na pograniczu Pałuk i Kujaw oraz Mazowsze w miejscu, gdzie już mocno zbliża się do Podlasia. Ciekawe miejsca i ciekawe spotkania. Z dziećmi rozmawiałam o bajkach a z młodzieżą – na bardzo poważne tematy. Wchodziliśmy my z kopytami w bliski im świat Internetu i social mediów, rozmawiając o etyce, prawdzie, półprawdzie i fake newsach.
Najtrudniej było z etyką, bo dla wielu z tych młodych ludzi to pojęcie jak z ery dinozaurów. Czasami ktoś nieśmiało powie: to taki przedmiot w szkole, jak ktoś nie chodzi na religię. Gdy pytam, co to znaczy postępować etycznie, zwykle pada: kulturalnie? Z głośno wybrzmiewającym na końcu znakiem zapytania. Kilka razy padła odpowiedz: to dobry człowiek. I to jest całkiem dobry punkt wyjścia. Na tych spotkaniach mówię o etyce dziennikarskiej, że taki przedmiot miałam na studiach, a kończył się egzaminem, na ocenę! Najprościej zasady etyczne tłumaczę Dekalogiem. To młodzież rozumie i przy: nie kłamie, nie kradnie, nie zabija nawet zwierząt - możemy ruszyć dalej.
Z fake newsem nie ma problemu. Niemal każdy nastoletni dzieciak zna to pojęcie i potrafi je rozebrać na czynniki pierwsze: fake to fałszywa, news to informacja. Doskonale też zdaje sobie sprawę, że fake newsy mają się dobrze w naszej medialnej i socialmedialnej rzeczywistości. Nie zdają siebie jednak sprawy, jak często i że dotyczą każdej sfery naszego życia. Oraz że powstają po to, by mocno namieszać ludziom w głowach. Tuż przy fake newsach pojawia się termin: dezinformacja, której fałszywa informacja jest podstawowym narzędziem. (do tematu dezinformacji wrócę wkrótce)
W naszych rozmowach pojawia się też półprawda, wciskanie kitu czy chlapanie ozorem, co ślina na język przyniesie. Głównym przedstawicielem tego trendu był na szczęście już były prezydent Donald Trump, nie gardzący zresztą dobrym fake newsem. Zaczynamy się wgryzać w temat: ile ziarenek kłamstwa można wsypać do prawdy, by stała się pełnoprawnym kłamstwem? Albo czy odrobina kłamstwa w prawdzie to już kłamstwo, czy jeszcze prawda? Tutaj dzieciaki świetnie się orientują, że nawet to, co oni sami wrzucają do netu, nie jest czystą prawdą tylko prawdą przefiltrowaną. Dla jednych wciąż jest to prawda tylko trochę podrasowana, dla innych – pełnowartościowe kłamstwo.
Są też rozmowy o tym, czym się różni opinia od faktów. Bo że się różni, wiedzą intuicyjnie. Powoli uczą się rozumieć i stawiać granicę między tymi dwoma pojęciami. To ważne, bo z badań Pracowni Badań Społecznych wynika, że zaledwie 4.5% naszego społeczeństwa potrafi odróżnić opinię od faktów. Dodatkowo, 37% nigdy nie sprawdza wiarygodności tego, co czyta w sieci.
Dzieciaki są mądre, chociaż my dorośli, w swoim dorosłym zadufaniu twierdzimy, że mają pstro w głowie i cały czas tylko „siedzą” w telefonie. Może i siedzą, bo to też potwierdzają badania, z których wynika, że 96% nastolatków codziennie łączy się z Internetem i to na kilka godzin.
Dlatego tak ważne jest, by z nimi rozmawiać. Nie na zasadzie: do książki się weź! Bo Internet to zaraza, która zrobi papkę z twojego młodego mózgu! Rzeczowo, na poważnie, uczyć jak odróżniać informacyjne plewy od ziarna. Rozmawiać jak z osobami, które niedługo wezmą w swoje ręce naszą przyszłość.
Jolanta Reisch Klose
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie