
14 grudnia po godzinie 14:00, patrolujący Babią Górę ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR, zauważyli leżącego w śniegu mężczyznę, odzianego jedynie w krótkie spodenki, niskie buty oraz cienką czapkę i rękawiczki. "Mors" znajdował się na granicy trzeciego stopnia hipotermii, kontakt z nim był bardzo utrudniony. Goprowcy natychmiast przystąpili do udzielania pomocy poszkodowanemu.
Ratownicy rozstawili namiot ratunkowy, w którym własnym ciałem, zapasową odzieżą posiadaną w swoim ekwipunku, ogrzewaczami oraz ciepłymi napojami, ogrzewali turystę aby utrzymać jego funkcje życiowe. Jednocześnie wezwano na pomoc wsparcie. Na miejsce udał się m.in. ratownik z noszami i sprzętem niezbędnym w transporcie osób w hipotermii.
Transport mężczyzny rozpoczął się kilka minut po godzinie 16:00. Do ewakuowania turysty użyto noszy SKED, technik linowych, skutera z przyczepą, a także karetki GOPR. O 17:30 w Zawoi Markowej przejęli go ratownicy medyczni, którzy przetransportowali poszkodowanego do szpitala.
W trwająca blisko cztery godziny wyprawę ratunkową zaangażowanych było piętnastu ratowników beskidzkiego GOPR. Jak podkreślają sami ratownicy, normalnie starają się nie oceniać zachowań turystów i nie komentować przyczyn wypadków. Tym razem postanowili jednak postąpić inaczej.
W tym przypadku jednak musimy stanowczo podkreślić nieodpowiedzialne zachowanie mężczyzny, które z pewnością mogło kosztować go życie. Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać. Wybrał się na Babią Górę w bardzo trudnych warunkach (II stopień zagrożenia lawinowego, padający śnieg, niżej marznący deszcz, silny wiatr, widoczność ograniczona do kilku metrów).
Prawdopodobnie błądził w kopule szczytowej przez dłuższy czas i wychłodził się na tyle, że jego stan świadomości nie pozwalał już na wezwanie pomocy (pomimo,że posiadał ze sobą telefon). Z informacji uzyskanych przez ratowników wynika, że turysta był doświadczonym "morsem" - kompletował w tym stylu szczyty górskie od dłuższego czasu, był już też wcześniej na Babiej Górze - napisali w social mediach ratownicy Beskidzkiej Grupy GOPR.
Foto: GOPR Beskidy
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie