W pełni zasłużenie trzy punkty pojechały do Bielska-Białej.
Niemal od startu ten mecz układał się po myśli biało-zielonych. Efektownie i błyskawicznie zdobyte prowadzenie bynajmniej nie wpłynęło demobilizująco na podopiecznych Piotra Jaroszka. Bielszczanie praktycznie zdominowali gospodarzy w pierwszej odsłonie, w pełni realizując przedmeczowe założenia.
Co więcej, goście z ogromną swobodą, momentami nawet z fantazją wykorzystywali przestrzenie pozostawione im przez zabrzan. Młodzież Górnika II miała jednak olbrzymie oparcie w Grzegorzu Kasprziku, który bezspornie był najjaśniejszą postacią w szeregach miejscowych. Niemniej chyba żaden golkiper, nawet spośród tych z tzw. nazwiskiem, nie poradziłby z obroną strzału głową Michała Bojdysa, po wcześniejszym kornerze.
I tu nasuwa się zasadne pytanie – co stało się z tak znakomicie dysponowanym zespołem po przerwie. „Rekordziści” znacząco spuścili z tonu, choć nadal tworzyli podbramkowe sytuacje. Większość z nich jednak była wynikiem chaosu i przypadkowości, niż przemyślanych akcji. A tak, zamiast mieć mecz pod swoją, pełną kontrolą do końca, pozwolili sobie wbić kontaktowego gola. Stąd w końcówce obserwowaliśmy ogromnie nerwową i jeszcze bardziej chaotyczną grę. Co jednak najistotniejsze, „rekordziści” ogrywając rezerwy Górnika przerwali passę czterech meczów bez ligowego zwycięstwa.
Komentarze opinie