
Film "Mistrz", opowiada historię mieszkańca naszego miasta, Tadeusza Pietrzykowskiego, utalentowanego boksera i więźnia KL Auschwitz, który był nazywany bokserem z Auschwitz.
Wielu bielszczan mogło znać Tadeusza Pietrzykowskiego, trenera boksu oraz nauczyciela WF-u oraz chemii w szkole podstawowej nr 33 w Bielsku-Białej. Kiedyś w Bielsku-Białej była nawet ulica nazwana imieniem boksera, ale została zlikwidowana kilkanaście lat temu. Ten zmarły w 1991 roku i pochowany na bielskim cmentarzu utalentowany pięściarz ma niezwykły życiorys, który właśnie został przypomniany w filmie Macieja Barczewskiego "Mistrz".
Tadeusz Pietrzykowski pochodził z Warszawy. Tam przed wojną trenował pod okiem legendarnego Feliksa Stamma. Był utalentowanym młodym zawodnikiem, który uważany był za mistrza uników i dżentelmena wśród bokserów. Jeszcze przed wojną zdobył Wicemistrzostwo Polski oraz Warszawy w wadze koguciej. We wrześniu 1939 roku jako podchorąży wziął udział w obronie Warszawy, następnie próbował przez Bałkany przedrzeć się do wojsk polskich formowanych we Francji, jednak został zatrzymany przez węgierską żandarmerię i przekazany gestapo. Jako jeden z pierwszych więźniów trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Tutaj, jako więzień nr 77, brał udział w katorżniczej pracy przy budowie obozu. Kiedy jeden z niemieckich kapo nadzorujących więźniów odkrył jego pięściarskie umiejętności, nakłonił go do udziału w organizowanych na terenie obozu przez Niemców walk pięściarskich, w których pokonał m.in. krwawego, znienawidzonego przez więźniów kapo, a także bokserów służących w SS, w tym przedwojennego wicemistrza Niemiec w wadze średniej Waltera Dunninga. Pietrzykowski był następnie przenoszony do innych obozów na terenie Niemiec, gdzie stoczył wiele pojedynków pięściarskich, z których tylko jeden przegrał. Po wyzwoleniu z obozu służył w 1 Dywizji Pancernej gen Maczka. Po wojnie wrócił do kraju. Jednak życie obozowe spowodowało, że nie mógł już wrócić do boksu jako zawodnik. Ukończył studia na AWF-ie, po czym został nauczycielem i instruktorem boksu. Mieszkał w Warszawie, Nowym Targu, a następnie Bielsku-Białej, gdzie zmarł w 1991 roku. Do dzisiaj mieszka tu jego córka Eleonora Szafran, autorka książki o swoim ojcu, pt. "Mistrz".
Mistrz w reżyserii Macieja Barczewskiego, z zawodu prawnika, który dotąd w 2017 roku wyreżyserował krótkometrażową produkcję "Kucyk", to jego pierwsze pełnometrażowe dzieło, i z pewnością udane. Polecam jednak przed wybraniem się na film najpierw przeczytać kim był Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski, postać nieco w Polsce zapomniana, która być może dzięki temu filmowi bardziej wróci do świadomości Polaków, a w naszym mieście doczeka się większego upamiętnienia.
Film bardzo realistycznie przedstawia grozę obozu koncentracyjnego, jest brutalny, tak jak brutalne było życie w KL Auschwitz. Śmierć na ekranie towarzyszy nam od początku do końca filmu, scenografia jest surowa i trudno się zorientować, że film nie był kręcony na terenie obozu w Oświęcimiu. Postacie negatywne, jak ss-mani, nie są przejaskrawione i mimo okrucieństwa przejawiają również cechy ludzkie, dzięki czemu przekaz filmu ne jest czarno-biały. Nasz bohater wrzucony w sam środek piekła daje nadzieję i przykład, że nawet w takim miejscu jak obóz koncentracyjny można zachować godność, nie myśleć tylko o swoim przetrwaniu, ale również wykazać się człowieczeństwem w stosunku do towarzyszy niedoli. Trzeba jednak dodać, że wiele faktów, które mają miejsce w filmie nie miały miejsca w rzeczywistości, jak przekazanie Pietrzykowskiemu przez ss-mana albumu, który należał do syna. Pominięto natomiast fakt jakim było przekazanie przez byłego wicemistrza Niemiec rękawic bokserskich w dowód szacunku dla Teddiego. Nie wykorzystano również wątków spotkań boksera w obozie z rotmistrzem Pileckim czy księdzem Maksymilianem Kolbe, jednak w tym przypadku reżyser mógł nie chcieć przysłaniać obrazu bohatera tak pomnikowymi postaciami.
W roli Tadeusza bardzo dobrze sprawdził się Piotr Głowacki, który stworzył tu jedną z najlepszych ról w swojej karierze. Aktor, aby wcielić się w postać głównego bohatera, przeprowadził wiele rozmów z jego córką oraz przez ponad rok regularnie trenował boks. Sceny pojedynków robią wrażenie, ale, jak to powiedział reżyser filmu, nie są zrobione w amerykańskim stylu, ze zbliżeniami twarzy, czy zwalnianiem tempa kamery przy uderzeniach, natomiast mają przybliżyć to jak faktycznie walczył Pietrzykowski, który uchodził za mistrza uników. Sam styl walki konsultowany był z bokserami, którzy pamiętają jak technicznie wyglądały pojedynki bokserskie w połowie XX wieku.
Film polecam osobom, lubiącym kino z historią w tle, miłośnikom sportów walki, a szczególnie bielszczanom, którzy powinni wybrać się na ten film i poznać sylwetkę człowieka, którego być może wielu z nas kiedyś minęło na ulicy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie