
- Wielki powrót do polskiej ekstraklasy. Jak zareagował pan na propozycję pracy w Podbeskidziu?
Dariusz Kubicki: Szczerze mówiąc to nie pierwsza propozycja powrotu do ekstraklasy w ostatnim czasie. Zawsze jednak coś stawało na przeszkodzie. Ostatnio robiłem dużo, by zaistnieć na rynku wschodnim. Pracowałem jako trener w Nowosybirsku, uczyłem się codziennie języka rosyjskiego, by lepiej funkcjonować w Rosji. Ale moje losy tak się potoczyły, że skorzystałem z propozycji pracy w Podbeskidziu. Na pewno więc się ucieszyłem, bo to przecież moja pasja.
- Co zdecydowało o tym, że ostatecznie przejął pan zespół?
D.K.: Ta praca to też hobby. Każdy trener chce się realizować. Dla mnie jest to też wyzwanie, bo mam świadomość tego, że sytuacja jest bardzo trudna. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzimy. Do pracy z zespołem podchodzę z dużym zapałem.
- Wspomniał pan krótko o pracy w Rosji. Nie myślał pan o pozostaniu w Sibirze?
D.K.: Zapis kontraktu był taki, że miałem pracować w klubie pół roku. Sporo pozmieniało się we władzach klubu i współpraca nie została przedłużona. W ostatnich pięciu kolejkach mogłem samodzielnie prowadzić drużynę po zwolnieniu pierwszego trenera. Nie przegraliśmy żadnego meczu, odnosząc dwa zwycięstwa i trzy remisy. Po powrocie przebywałem też w Turcji, gdzie podpatrywałem zespoły przygotowujące się do rozgrywek.
- Czy są jakieś wydarzenia z pańskiej kariery trenerskiej, które szczególnie zapadły w pamięci?
D.K.: Staram się nie wracać do tego. Było minęło. Oczywiście nie brakowało w mojej dotychczasowej karierze miłych chwil. Zdobyłem wicemistrzostwo Polski z Legią, graliśmy w finale Pucharu Polski, z Lechią udało się uzyskać awans do ekstraklasy, dochodzi jeszcze uratowanie Górnika Łęczna przed degradacją. W każdym klubie gdzie pracowałem możliwość trenowania sprawiała mi wielką radość.
- Jak ocenia pan obecnie T-Mobile Ekstraklasę?
D.K.: Uważam, że zmierza w dobrym kierunku. Jest coraz lepsza frekwencja, liczniejsze grono sponsorów, z jakością też nie jest wcale tak źle. Futbol to dziś pewien rodzaj spektaklu na co wpływ ma cała otoczka towarzysząca. To taka maszyna biznesowa, która nakręca futbol.
- Co już wie pan na temat piłkarzy obecnej kadry Podbeskidzia?
D.K.: Z każdym dniem jestem mądrzejszy i ta wiedza o drużynie staje się bogatsza. Szczegółami nie mogę oczywiście dzielić się publicznie. Rzadko dokonuję ocen w ten sposób, robię to raczej w szatni czy w cztery oczy z piłkarzami. Znałem zespół Podbeskidzia już wcześniej, Ekstraklasa jest tak obszernie pokazywana, że wielu zawodników znam i wiem na co ich stać. A rzeczywistość koryguje dopiero pewne rzeczy podczas codziennych zajęć. Z zawodników Podbeskidzia pracowałem w przeszłości tylko z Sebastianem Ziajką w Dolcanie Ząbki, gdzie był wypożyczony.
- Jaką koncepcję drużyny ma nowy trener? Na co zostanie położony nacisk w pracy z zespołem?
D.K.: W tej fazie okresu przygotowawczego będziemy pracowali nad wytrzymałością, siłą, a wiele zależy od reakcji zawodników na proces treningowy. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia wiek piłkarzy. Równo traktuję wszystkich zawodników. Młody piłkarz może zawsze eksplodować formę, a w przypadku starszego należy zadbać o utrzymanie na odpowiednim poziomie tego, co udało się wypracować.
- Jakie osobiście postawił pan sobie cele pracy w Bielsku-Białej?
D.K.: Interesuje mnie przede wszystkim najbliższy mecz. Ten o punkty z Jagiellonią Białystok zagramy 23 lutego. Chcemy się przygotować jak najlepiej do tego spotkania. Futbol jest tak zmienny, że liczy się nadchodzący mecz, a co będzie dalej dopiero się okaże. Lubię trudne wyzwania. Wierzę w siebie i ludzi, z którymi pracuję i tak samo jest w kontekście Podbeskidzia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie