
BBFAN: "Polot" to Pański debiut pełnometrażowy. W wielu przypadkach pierwszy film jest w znacznym stopniu utkany z osobistych doświadczeń reżysera. Na ile wydarzenia w Polocie są odzwierciedleniem Pańskiej biografii? Ile w głównych bohaterach cech i doświadczeń Michała Wnuka?
MW: To prawda, najbardziej mi zapadające debiuty to takie, które nie mierzą się wprost z kinem gatunkowym, a mówią - proszę bardzo, oto ja i moi bohaterowie, przychodzą z takiego oto świata, mam taką wrażliwość, temperament, gust. Jednym z formatywnych dla mnie doświadczeń był czas, kiedy jako student szkoły filmowej dorabiałem sobie - finansowo, jak i gnany głodem doświadczeń - w firmie założonej przez moich kolegów z klasy. Firma zaczęła od branży IT, potem dość odważnie weszła w eksperymenty z techniką lotniczą. Ale to tyle rzeczy wziętych wprost, bo przecież nie jestem na tyle interesującym bohaterem i nie posiadam na tyle przerośniętego ego, żeby robić filmy ot tak o sobie. To moje doświadczenie w interesach i w samolotach było impulsem do powrotu do tamtego świata i zobaczeniem, jak taka historia mogłaby się potoczyć w 2020 roku. Pierwszą decyzją było przeniesienie akcji z Katowic do Bielska, które jest dużo naturalniejszym hubem dla tego typu pomysłów biznesowych, podobnie jak Gliwice, ale Bielsko ma ładniej położone lotnisko! Potem już film zaczął żyć swoim życiem, absorbować cudze historie, konflikty, relacje, marzenia.
BBFAN: Pierwotny tytuł filmu brzmiał "Osiedle Polskich Skrzydeł", ostatecznie mamy "Polot". Ten pierwszy bardzo mi się podobał, był zarówno konkretnym miejscem na mapie, jak i swoistą metaforą punktu wyjścia bohaterów. "Polot" natomiast akcentuje sferę duchową bohaterów, ich kreatywność, pogoń za marzeniem. A może chodzi o coś zupełnie innego? Jaka jest geneza tego tytułu?
MW: Bardzo byłem przywiązany do tytułu Osiedle Polskich Skrzydeł, do tego co ze sobą niesie w warstwie metaforycznej, a jednocześnie, że jest to bardzo konkretne miejsce na mapie. Ale film miał mieć pierwotnie, przed-pandemicznie, premierę w maju, tj. w samym środku niedoszłej kampanii prezydenckiej. W marketingu politycznym wszyscy odmieniają na sto sposobów Polskę i polskość, i Polaków, dlatego plakat filmu, gdyby pozostał pod pierwotnym tytułem, mógłby być odebrany jako włączenie się w kampanię wyborczą, co dla jego odbioru byłoby samobójcze. Już wtedy zmieniliśmy tytuł na krótszy, POLOT, który jest bardzo organicznie „z filmu”, o czym będą się mogli państwo przekonać, a jednocześnie można na niego patrzeć tak: akcja filmu rozpędza się „po locie” ojca głównego bohatera i taka jest droga bohatera - wyprawa „po lot”. Poza wszystkim „polot” to chyba moje ulubione polskie słowo.
BBFAN: Znaczna część materiału do filmu była kręcona na lotnisku w Aleksandrowicach, w Bielsku-Białej i okolicy. Jaka jest historia wyboru tych lokacji?
MW: Pierwszy zapis pomysłu na film powstał w ogrodzie moich przyszłych teściów, z widokiem na Beskidy, na górę Żar. Patrzyliśmy na wzbijające się nad Żar samoloty, i zastanawialiśmy się z Kają, moją współscenarzystką, a teraz już żoną, skąd one nadlatują. Wskoczyliśmy w golfa i ruszyliśmy w stronę miejsca startu. Tak trafiliśmy do Aleksandrowic, tu oglądaliśmy jeszcze przez płot ten niezwykły post-industrialny gmach dawnej fabryki szybowców, czy niezwykły hangar szybowców sprzed prawie stu lat - wszystko zaczęło nam się układać w jeden świat, jeden film. Potem trafiliśmy do Kaniowa, gdzie wśród hałd kopalni Silesia wyrosło nowoczesne miasteczko lotnicze z hangarami, jak z osady na Marsie. Także wymyślając film zobaczyliśmy go już w konkretnych miejscach i lokacje, które zobaczą Państwo w filmie były nagłówkami w scenariuszu.
BBFAN: Jak wyglądała praca na planie? Co było najtrudniejsze, a co wspomina Pan z uśmiechem?
MW: Najtrudniejsza na planie zawsze jest walka z czasem i z pogodą, choć czasami człowiek ma wrażenie, że to i czas i pogoda walczą z nami. Na szczęście dzięki super sprawnej produkcji i ekipie udało nam się zrealizować wszystko, co zamierzaliśmy mimo przygód typu braku możliwości startów i lądowań na Aleksandrowicach dokładnie w czasie naszych scen lotniczych. Co do śmiesznych sytuacji to była ich masa, jak to na koloniach, jak nazywaliśmy nasze skoszarowanie w hotelu pod Szyndzielnią. Na pewno nie zapomnę alarmu przeciwpożarowego i ewakuacji hotelu w noc przed pierwszym dniem zdjęciowym w Bielsku, co tu dużo kryć - nie wyspaliśmy się. Na szczęście nic nikomu się nie stało, ale takie przygody mieliśmy już codziennie.
BBFAN: Warto wybrać się do kina na "Polot" w reżyserii Michała Wnuka ponieważ...
MW: Ponieważ w tych trudnych czasach pandemii warto zobaczyć romantyczny film o marzeniach, walce, przyjaźni, lataniu, na którym widz dosłownie będzie mógł oderwać się od ziemi. Kina są dezynfekowane, wietrzone, w żadnym z nich nie odnotowano ognisk wirusa... warto wybrać się do kina, żeby nie tracić nadziei i nie zapomnieć o lepszym świecie.
Rozmawiał: Piotr Kasela
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie