
18 stycznia zmarła Maria Koterbska – wielka dama polskiej muzyki, wykonawczyni takich piosenek jak Parasolki, Brzydula i rudzielec czy Serduszko puka w rytmie cha-cha. Dla nas Maria Koterbska była także bielszczanką, osobą zakochaną w naszym mieście. Miała tutaj wielu przyjaciół. Do jednych z nich należała rodzina Kaute z małą Małgosią, dziś radną Małgorzatą Zarębską, którą poprosiliśmy o garść wspomnień na temat piosenkarki.
Jak wspomina, Małgosia Marię Koterbską znała od zawsze – Była przyjaciółką mojego dziadka od lat przedszkolnych. Znali się ich rodzice, potem jej przyjaciółką została moja babcia. Regularnie spotykali się towarzysko. Jednak ja, jako dziecko, odbierałam te spotkania jako stricte rodzinne. Wychowywałam się w czasach PRL-u, więc przyjęcia organizowane przez rodziców, na które przygotowywało się specjalne dania i torty, ubierało się w odświętne ubrania, to było rzeczywiście święto. – opowiada Zarębska – Maria zawsze przychodziła z Jasiem [Franklem, swoim mężem – przyp. red.]. To ważne, zawsze gdy myślałam Koterbska, to chodziło o Marię i Jasia – oni zawsze byli razem. To była taka para, od której biła empatia do siebie, ciepłe uczucie i więź, którą było widać. Jasiu był osobą szalenie sympatyczną, z poczuciem humoru, którego już kolejny raz w życiu nie spotkałam: siał kawałami, potrafił trud obrócić w żart, często opowiadał sprośne kawały. Ja, jako dziecko, nadstawiałam ucho, żeby ich wysłuchać, a Koterbska wtedy zawsze rzucała: „Kruca fuks, Jasiu, dzieci są przy stole.” - wspomina z uśmiechem Zarębska, dla której przyjacielskie spotkania rodziny z Koterbskimi były za każdym prawdziwym świętem. – Dodam, że zawsze jak przychodzili do nas, to dostawałam prezent. Najczęściej były to fistaszki, które dzisiaj nie robią na dzieciach najmniejszego wrażenia. Jednak wtedy, w PRL-u były one, podobnie jak mleczka czekolada, czymś wyjątkowym. Mleczną czekoladę od Koterbskiej owijałam zawsze w sreberko i delektowałam się nią liżąc jak lizak – śmieje się obecna radna.
Jeśli chodzi o męża Marii Koterbskiej – Jana Frankla, Zarębska wspomina, że wszystkich prosił, aby mówić do niego po imieniu. – Często mówiliśmy też o nim „Koterbski” mimo tego, że nazywał się Frankl. On miał do tego duży dystans, bo wiedział, że Maria jest sławna i to jej nazwisko do niego było dokooptowywane, a nie na odwrót. – opowiada Zarębska. – Oboje byli bardzo eleganckimi ludźmi. Maria zawsze miała wytworną stylizację, było widać, że ma klasę zarówno w wychowaniu, jak i w noszeniu się oraz w opowiadaniu. Wszystko co z nią było związane, było takie wykwintne i inne, ale zarazem bardzo ludzkie – mówi Małgorzata Zarębska.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że Maria Koterbska była bardzo empatyczną osobą. – Jak ktoś potrzebował pomocy, ona zawsze pomagała. Pamiętam taką historię związaną z córką fryzjerki Marii, która zachorowała. Nie pamiętam już dokładnie co to była za choroba, groziła jednak amputacją nóżki Izuni, dziś już dorosłej kobiety. Maria walczyła o tą dziewczynkę i o jej nogę. Jeździła po ministrach żeby załatwić jak najlepszych lekarzy, którzy mogliby uratować tą dziewczynkę. Iza wyzdrowiała, dziś biega i zarówno ona, jak i jej matka są niezmiernie wdzięczne Koterbskiej za okazaną pomoc i uratowane – tak naprawdę – całe życie - mówi ze wzruszeniem Zarębska.
Bielska radna podkreśla, że w jej rodzinnym domu piosenki Koterbskiej śpiewano nie tylko z piosenkarką, ale także wtedy, gdy jej nie było. – Z kolei gdy pokazywano ją w telewizji, wykonywała do nas telefon: „Oglądajcie, jestem”. Siadaliśmy wtedy przy naszym „Rubinie” i oglądaliśmy Koterbską. Potem dzwoniła i pytała jak wypadła: „Dobrą miałam ta kieckę?” - pytała. Żyliśmy jej występami - wspomina Zarębska/
Maria Koterbska była niezwykle związana z Bielskiem-Biała. – Ona to miasto po prostu kochała, co podkreślają wszyscy, którzy mieli z nią kontakt. Miała mnóstwo propozycji, żeby zamieszkać za granicą. Jej siostra Jasia mieszkała w Argentynie, więc Maria miała możliwość wyjazdu, ale nigdy naszego miasta nie opuściła. To do niej przyjeżdżali ludzie, a nie ona wyjeżdżała z Bielska-Białej - kończy wspomnienie Zarębska.
Wysłuchał Jarosław Zięba
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo ciekawe wspomnienie. W ogóle fajny numer Kurier.BB - tak trzymać redakcjo!