Reklama

O pomyśle utworzenia orkiestry symfonicznej w Bielsku-Białej z Andrzejem Kucybałą

O pomyśle utworzenia w Bielsku-Białej orkiestry symfonicznej oraz sukcesach Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych z przechodzącym na emeryturę jej wieloletnim dyrektorem Andrzejem Kucybałą rozmawia Jarosław Zięba.

– Na początku czerwca  po raz ostatni Szkolna Orkiestra Symfoniczna zagrała pod pana dyrekcją. Czy to już koniec pana aktywności, którą zachwycał Pan bielszczan przez tyle lat?
– Niestety, zmiany w systemie szkolnictwa muzycznego doprowadziły do tego, że moja praca powoli traciła sens. Nie chcę pracować tylko i wyłącznie po to, aby odfajkować godziny i nie mieć efektów artystycznych. Mam cel, który chciałbym zrealizować, ale jeżeli nie mam podstaw ani  możliwości technicznych do jego realizacji, to moja obecność jest niepotrzebna. Mam już także swój wiek, w tym roku kończę 76 lat i wymaga to trochę innego spojrzenia na życie. Czas na dokonanie pewnego podsumowania.

– Szkolna Orkiestra Symfoniczna znana jest nie tylko w Bielsku-Białej.
– Rzeczywiście udało się nam stworzyć ciekawą orkiestrę. O jej wartościach artystycznych świadczyć może dwukrotna wygrana  w ogólnopolskim konkursie orkiestr szkół muzycznych II stopnia. Uczyniliśmy to z wielką przewagą nad szkołami z dużych ośrodków kulturalnych.
O popularności naszej orkiestry może także świadczyć liczba odtworzeń naszych utworów na platformie YouTube. Jak ostatnio policzyłem, naszych nagrań wysłuchało ponad 75 milionów osób na całym świecie, od Japonii po Brazylię i Stany Zjednoczone.
Starałem się, w przeciwieństwie do niektórych szkół muzycznych w kraju, aby przedmiot „orkiestra symfoniczna” traktowany był w bielskiej szkole w sposób profesjonalny. Pewną skazą szkolnictwa muzycznego w Polsce jest bowiem to, że za wszelką cenę starają się one wykształcić wyłącznie solistów. Tymczasem głównym zajęciem absolwentów naszych szkół jest praca w orkiestrach. 

– Co dalej z orkiestrą?
– Przejmuje ją następca, zresztą mój wychowanek. Ta praca nie będzie jednak łatwa, bowiem prowadzenie orkiestry na wysokim poziomie to duże wyzwanie. Trzeba przekonać do tego młodzież, która na pierwszą próbę przychodzi czasami z przerażeniem. Z czasem przekonuje się jednak na czym polega praca orkiestry. Widzi, że niekiedy nawet najlepsze umiejętności solistyczne przeszkadzają w grze w orkiestrze, trzeba bowiem dopasować się swoim brzmieniem do całości. 
Dodatkowo przez zmianę struktury szkół muzycznych system, który stworzyliśmy został całkowicie zburzony. Wróciliśmy do myślenia o szkole muzycznej, która istniała w latach pięćdziesiątych XX wieku. Następca nie będzie więc miał łatwo, ale z całego serca życzę mu sukcesów.

– Pozostawia pan po sobie nie tylko orkiestrę. Był pan też świetnym menadżerem, który wybudował nową siedzibę szkoły i funkcjonalną salę koncertową.
– Gdy obejmowałem stanowisko dyrektora szkoła miała swoją siedzibę przy ul. Schodowej. Warunki pracy były katastrofalne. Niewiele lepiej było w kolejnym miejscu, przy placu Lutra. Po przewrocie 1989 roku pojawiły się możliwości pozyskania funduszy na budowę nowej siedziby szkoły. Wywalczyłem z miastem teren, na którym szkoła się teraz znajduje i w 1994 roku rozpoczęliśmy budowę. Szło bardzo ślamazarnie. Otrzymywaliśmy rocznie 130 tys. zł, a koszt inwestycji wynosił ok. 48 milionów. Przełomem było zorganizowanie na budowie posiedzenia sejmowej Komisji Kultury. Wreszcie znalazły się pieniądze i w 2006 roku przenieśliśmy całość działalności szkoły do do nowych budynków przy ul. Wyspiańskiego.
Brakowało tylko sali koncertowej. Z pomocą przyszła jednak Unia Europejska, do której już wtedy należeliśmy. Pozyskaliśmy fundusze i w ciągu 10 miesięcy zrealizowaliśmy cała inwestycję. Sala koncertowa została do użytku we wrześniu 2009 roku. 

– To, że kończy pan pracę w szkole, nie oznacza, że zniknie pan z życia publicznego w naszym mieście. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej apelował pan o stworzenie w Bielsku-Białej orkiestry symfonicznej.
– Nie ma w Polsce drugiego miasta tej wielkości i o tak dużym potencjale gospodarczym, które nie miałoby swojej orkiestry symfonicznej. To po prostu wstyd i duży ubytek jeżeli chodzi o ofertę kulturalną. Mieszkańcy Bielska-Białej praktycznie pozbawieni są koncertów symfonicznych. Powstanie orkiestry by to zmieniło. Poza tym orkiestra to olbrzymia promocja miasta nie tylko w kraju, ale także na całym świecie. O tym często się zapomina, wskazując tylko na koszty jej funkcjonowania.
Zaproponowałem w tej kwestii dwa rozwiązania: rozwój Bielskiej Orkiestry Kameralnej lub transfer do naszego miasta Akademii Beethovenowskiej z Krakowa. Pierwsze jest bardziej perspektywiczne, jednak na początku droższe. Z kolei plusem przejęcia Akademii jest fakt, że jest to już gotowa orkiestra o uznanej renomie. W komitecie założycielskim orkiestry są znakomite osoby z jego przewodniczącą Elżbietą Penderecką na czele. 

– Nie jest pan rodowitym bielszczaninem. Jak to się stało, że zamieszkał pan w stolicy Podbeskidzia?
– W Bielsku-Białej znalazłem się trochę przez przypadek. Swoją pracę zawodową rozpoczynałem w 1967 roku w Stalowej Woli, potem pracowałem w Tarnobrzegu. W 1981 roku ten rozdział jednak zamknąłem. Zastanawiając się nad swoją przyszłością znalazłem ogłoszenie o konkursie na stanowisko bielskiej szkoły muzycznej. Wysłałem swoje CV, jak się to teraz nazywa, i zostałem zaproszony na rozmowę w sprawie zatrudnienia. Niestety nie doszło do niej, gdyż miała się odbyć 14 grudnia 1981 roku, a więc dzień po wprowadzeniu stanu wojennego. 
W lutym 1982 roku zadzwoniono jednak z bielskiego Urzędu Wojewódzkiego i zapytano czy podtrzymuję chęć przyjazdu do Bielska-Białej. 2 marca 1982 roku objąłem stanowisko i zostałem tutaj do dziś. 
– Dziękuję za rozmowę.

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    m-a - niezalogowany 2021-07-10 09:48:11

    Dziękujemy Maestro.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do