
Jedna strona. Miasto nie dla rowerów? Znak zapytania jest, będzie i odpowiedz. Nie dla rowerów, bo miejskich rowerów nie ma. Kiedyś były, i to ponoć pierwsze w województwie. Za jedną z lokalnych gazet informuję: System Bezobsługowych Wypożyczalni Rowerów Miejskich BBbike uruchomiono w październiku 2014 r. Tworzyło go 12 stacji wyposażonych w elektroniczne terminale z panelami sterującymi, ulokowanych m.in. w Cygańskim Lesie, na placu Ratuszowym, przy dworcu PKS i obok basenu Troclik. Na chętnych czekało 120 rowerów, które można było zabrać z jednej stacji a oddać w tej samej lub innej. Z czasem system rozbudowano, zmienił się też operator. Na początku rowery miejskie cieszyły się ogromną popularnością, korzystały z nich tysiące użytkowników.
Skoro było tak dobrze, to dlaczego rowery się zbyły: Oficjalne stanowisko miasta jest takie: rocznie utrzymanie systemu kosztuje bielskich podatników ponad 800 tysięcy złotych. A wszystko to przy wciąż zmniejszającym się zainteresowaniu rowerami miejskimi. Średnio każdy jest wypożyczany tylko 13 razy w miesiącu.
Tak zniknięcie rowerów miejskich komentował rzecznik Urzędu. A jak brzmią komentarze użytkowników. Zbiorczo: Na początku owszem było OK, ale potem rowery były w coraz gorszym stanie technicznym. Nikt ich nie naprawiał, nie działały przerzutki. Raz aż cztery razy się wracałam i wymieniałam rower, bo nie dało się jechać i do pracy się spóźniałam. Z miejskimi ścieżkami rowerowymi dzieje się coś dziwnego. Jest, a potem nagle się urywa. I co? Teleportować się w inne miejsce? Że niby miasto drogo za system płaciło. To trzeba było poszukać innego. Hulajnogi hulają, pewnie dlatego, że trzeba je podpinać do karty kredytowej. Dlaczego miasto nie zadało sobie trudu by poszukać rowerowego rozwiązania. Pewnie dlatego, że – de facto – osoby decyzyjne na co dzień nie korzystają z tego rozwiązania, tak jak nie korzystają z komunikacji miejskiej.
Co racja to racja. Powinnam się tutaj przyczepić, że wielu radnych podejmuje decyzje korzystając ze swojej najlepszej wiedzy i doświadczenia, co często się jednak rozmija z doświadczeniem i potrzebami zwykłego mieszkańca. Niewielu (znam takich) testuje wprowadzane rozwiązania na sobie, jednak testowanie a korzystanie na co dzień też nie zawsze idą w parze. To wywód na dłużej, i na pewno kiedyś sobie na niego pozwolę.
Miały być dwie strony będzie więc i druga. Rzeczywiście, rowerowo w mieście i okolicy dzieje się trochę, od rajdów poczynając (wielkie i super wydarzenie) po wydłużającą się sieć ścieżek rowerowych. Wcześniej przytoczyłam komentarz nie za bardzo, teraz będzie komentarz bardzo: Wyobraź sobie, od jakiegoś czasu jeżdżę rowerem do pracy. Super. Bokiem, wzdłuż rzeki, z centrum miasta do Cygańskiego Lasu, bo taką mam trasę. Świetna ścieżka, zacieniona wygodna. Płasko! Nachwalić się nie mogę. I rzeczywiście, chwali gdzie popadnie. Chwalą też inni, ścieżki wcześniejsze, i te nowe, w kierunku Wilkowic na przykład.
Nie można mieć wszystkiego – słyszę czasami od pesymistów. Dlaczego? - pytają inni. Jestem w tej drugiej drużynie. Tej, która stawia na wszystko, albo na jak najwięcej. Dlatego chcę i miejskich rowerów i całej plątaniny ścieżek rowerowych, i co tam jeszcze tylko. A Wy?
Jolanta Reisch-Klose
Materiał przygotowany przez Redakcję Kurier.BB.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie