Reklama

Bajka-nie-bajka. Dlaczego nie chcemy szczęśliwego zakończenia?

Kurier.BB
04/07/2022 10:22

Tylko nie zarzućcie mi czarnowidztwa. I to tuż przed wakacjami. Przyznam się, że też bym chciała myśleć jasno i słonecznie. Pieniście jak fale Bałtyku albo turkusowo jak woda w Adriatyku. Bardzo bym chciała, ale się nie udaje. Zrobiłam się za bardzo spostrzegawcza, za dużo widzę i wyciągam wnioski, co często  nie nastraja optymizmem. Zbiorę tutaj zgrabnie kilka spostrzeżeń, z najbliższej okolicy i tej dalszej. Rozwinę kilka haseł, o które otarłam się podczas podróżny nad Bałtyk, lektury portali informacyjnych, rozmów oraz własnych przemyśleń. 

Parking w cieniu: to wspomnienie z długoweekendowej podroży nad polskie morze. Wielkie napisy PARKING do tej pory zwykle opatrzone były dopiskiem - płatny! Teraz okazuje się, że w dalszym ciągu trzeba sporo płacić za miejsce postoju samochodu nad morzem, można jednak wybrać opcję niemal luksusową, czyli w cieniu. Czy to znak naszych czasów, czy pełzająca informacja, że globalne ocieplenie staje się faktem. A może prosty przekaz; kiedyś większość parkingów było ocienionych, bo nie było szału na wycinanie drzew. Teraz są dobre czasy dla pilarzy, dużo gorsze dla drzew. Nie chcę się powtarzać, bo pisywałam już o tym, że drzewa potrafią o kilka stopni obniżyć temperaturę wokół siebie. Zresztą nie ja jedna o tym trąbię. To nie jest wiedza dla wybranych, każdy z odrobiną zdrowego rozsądku sam to wymyśli, a raczej poczuje na własnej skórze. Albo niech wspomni Kochanowskiego z Czarnolasu i jego rozłożystą lipę. Tymczasem z rozdziawioną ze zdziwienia buzią wysłuchałam rozmowy, że pan sąsiad (nie mój, na szczęście) musiał wyciąć drzewo, brzózkę, bo mu liście zaśmiecały równo i krótko przystrzyżony trawnik. Takie czarne plamki się od tego robiły na jego wypielęgnowanej murawie. A, i jeszcze wyczytałam w Internetach (portal niby taki do śmiechu, ale czasami to śmiech przez łzy), że: Wielka inwestycja w Cieszynie. Miasto buduje na rynku największą patelnię na świecie, czyli kolejna rewitalizacja kolejnego rynku w kolejnym mieście, polegająca na oblaniu go betonem i wycince drzew. A dlaczego parking w cieniu jest pożądany, wie pewnie każdy kierowca i pasażer autka, które odstało kilka godzin na słońcu. I klimatyzacja wtedy nie pomaga. 

Kolejna dziura w ziemi: to wynik moich osobistych przemyśleń. Kiedyś, w dawniejszych czasach, gdy pracowałam w publicznym radiu, jarałam się kolejną inwestycją, bo zapewni miejsca pracy i da utrzymanie kolejnym pracownikom i ich rodzinom. Niby teraz powinnam myśleć podobnie, z tym że z wiekiem wzrosła moja ekologiczna świadomość i każda kolejna dziura w ziemi, pod kolejną inwestycję, odpala mi w głowie pytanie: ile jeszcze dziur ta nasza Ziemia wytrzyma. I kiedy zabraknie miejsca na kolejną. 

Był zielony teren porośnięty roślinnością, a są kamienie i beton: to dla odmiany cytat z lokalnego portalu informacyjnego, średnio zgrabny stylistycznie, lecz bardziej o treść tu chodzi. Bo miejsc, gdzie drzewiej było zielono i królowała roślinność, ubywa w naszym mieście w zastraszającym tempie. W zamian pojawia się beton/bruk/asfalt, żeby było wygodniej? Albo kolejna dziura w ziemi pod kolejną inwestycję. Już widzę rzucających się na mnie z pazurami piewców przychylnej człowiekowi cywilizacji. Bo każdy chce jeździć po wygodnych drogach a nie po wertepach, nie taplać się w błocie i żyć wygodnie, patrząc na pięknie skoszony trawnik. Czy naprawdę każdy? I czy za każdą cenę? 

Zostały jeszcze trzy lata: ubrana w koszulkę z tym napisem intruzka (czyli intruz płci żeńskiej) próbowała wtargnąć na kort pod koniec pierwszego seta bardzo ważnego meczu tenisowego rozgrywanego przez Huberta Hurkacza. Incydent oczywiście opisano, w polskich mediach z oburzeniem, w światowych – z pewnego rodzaju zrozumieniem. - Kobieta miała na sobie t-shirt z napisem „Jeszcze trzy lata”, co jest nawiązaniem do zmian klimatycznych – informował „Daily Mail”. Na jej koszulce widniał też link do strony niemieckiej organizacji klimatycznej. Rządzący nami mądrale uważają, że to bzdura, bo przecież jeszcze gdzieniegdzie szumi las zielony, a wokół nas pola, łany… Albo, co bardziej prawdopodobne, przyjmują postawę życiową: po nas choćby potop! Szczególnie ci, którzy nie mają dzieci. Albo wyobraźni. 


Warkot kosiarek przez całe lato jest zbędny: to tytuł wywiadu z etnobotanikiem Łukaszem Łuczajem.  O miłośnikach pięknie przyciętych trawników już pisałam. Czas zatem zerknąć na drugą stronę barykady, czyli spojrzeć na sprawę okiem wrogów kosiarek i regularnego ich używania. A może za cały komentarz wystarczy zdanie: Łąka koszona raz w roku produkuje prawie tyle tlenu, co las. Pamiętam łąki z czasów mojego dzieciństwa. Łaziliśmy po nich nie zważając na kleszcze, zrywaliśmy kwiaty i pletliśmy wianki, łaziliśmy na bosaka. Czy chcemy dzisiejsze dzieciaki pozbawić tego wszystkiego? 

Myślę, że ten punkt ściśle wiąże się z kolejnym, który zatytułowałam: Kwietne łąki. Tu dodam tylko, że nasze miasto chwali się, że i u nas są. Owszem, są! Na razie kilka niewielkich spłachetków. Dobre i to.Na początek. 

Czwarta przyroda: to spontaniczna zieleń w miastach. Termin do nauki wprowadził niemiecki badacz, profesor Ingo Kowarik. Oznacza roślinność rozwijającą się samoistnie, w sposób niekontrolowany, bez ingerencji człowieka na opuszczonych, nawet najbardziej zniszczonych terenach. Kiedyś napiszę o niej więcej, bo to właśnie może być nasza szansa na szczęśliwe zakończenie. 

Jolanta Reisch Klose

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do