
Marek Goliszewski zmarł 30 kwietnia br. w wieku 69 lat.W 1991 roku od podstaw stworzył, a następnie rozwinął Business Centre Club. Organizacja podzielona jest na 22 loże regionalne, a zrzeszone w niej firmy z różnych branż zatrudniają ponad 400 tys. pracowników. Od początku BCC była głosem polskiego biznesu w kontaktach z rządem. Członkowie BCC i współpracujący z organizacją eksperci opiniują ustawy gospodarcze, biorą udział w posiedzeniach komisji parlamentarnych, publikują ekspertyzy, przekazują rządzącym opinie przedsiębiorców na tematy, którymi żyje polski biznes.
Gospodarczy Gabinet Cieni, w którym zasiadają wybitni fachowcy, od wielu lat recenzuje na bieżąco prace kolejnych rządów. BCC współpracuje też z Komisją Europejską. Tak szerokie spektrum działań było zasługą Prezesa Goliszewskiego. Potrafił bardzo sprawnie nawiązywać kontakty. Zapraszał do współpracy z BCC wybitnych Polaków oraz przywódców największych państw. Honorowymi członkami organizacji zostali m.in. Tadeusz Mazowiecki, Jan Nowak-Jeziorański, Władysław Bartoszewski, Jacek Kuroń, a także George Bush, Bill Clinton czy Tony Blair. Otrzymał również wiele odznaczeń, medali i tytułów –m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski czy Medal Księcia Yorku.
Dzięki pracowitości i wizjonerstwu Marka Goliszewskiego BCC na trwale wpisała się w polskie życie gospodarcze. Jego spuścizna zostanie z nami na dekady, bo Marek stworzył instytucję, której sens działania wykracza poza doświadczenia jednego czy dwóch pokoleń. Życie gospodarcze potrzebuje stabilizacji i ciągłości, o które BCC musi nadal zabiegać, zgodnie z wartościami, w które wierzył jej Prezes.
Marek Goliszewski wiele razy brał udział w posiedzeniach loży bielskiej BCC, której mam zaszczyt być kanclerzem. Zapamiętam go jako osobę niezwykle aktywną, zdecydowaną i wizjonerską. Kilka razy zaznałem jego osobistej empatii i pomocy. Był ponadprzeciętnym człowiekiem. Co ciekawe, zanim zaangażował się w promocję przedsiębiorczości i biznesu, w młodości bronił polskich barw narodowych w zapasach. Był także poetą, a podczas ceremonii pogrzebowej wybrzmiały napisane przez niego wiersze.
Warto zauważyć, że pewna część polskich przedsiębiorców mocno wierzy w swoją odrębność i samowystarczalność. Tymczasem Marek Goliszewski pragnął połączenia pojedynczych głosów w jeden, wspólny, reprezentujący całe środowisko biznesowe. Uważał, że ludzie biznesu powinni dzielić się sukcesem i pomagać innym. W pełni podzielam te wartości i to one połączyły nas w wielu działaniach.
Włodzimierz Mysłowski zmarł 29 maja w wieku 82 lat. Był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci środowiska biznesowego regionu Bielska-Białej. Już podczas studiów na Politechnice Śląskiej założył spółdzielnię studencką, a w latach osiemdziesiątych firmy polonijno-zagraniczne. Dziełem jego życia była firma Marbet, specjalizująca się w przetwórstwie tworzyw sztucznych. Razem z Edwardem Margańskim współtworzył Zakłady Lotnicze Margański & Mysłowski SA., produkujące szybowce akrobacyjne i samoloty. Od 30 lat piloci, latający na szybowcach powstałych w zakładach, zdobywają prestiżowe nagrody na międzynarodowych konkursach. Był jednym z inicjatorów rozwoju przemysłu lotniczego w Kaniowie. Sam był autorem wielu krajowych i światowych patentów. A poza tyloma aktywnościami zawodowymi interesował się historią, kolekcjonował obrazy, wspierał polską parafię w Irkucku czy Dom Polski Żwirki i Wigury w Těrlickuw Czechach.
Z Włodzimierzem Mysłowskim miałem okazję wielokrotnie współpracować. Łączyła nas pasja do piłki nożnej. Podobnie jak ja pełnił funkcję prezesa klubu piłkarskiego - w 2003 roku przez pewien czas stał na czele TS Podbeskidzie. Działał w BCC – Marbet to jedna z firm zrzeszonych w loży bielskiej. Zawsze warto było wysłuchać jego opinii.
Początek wielu firm wpisuje się w pewien model. Najpierw inżynier ma pomysł na innowację, a dopiero później zamienia go na biznes. W ten sposób wielu utalentowanych innowatorów stało się prezesami dużych przedsiębiorstw. To co ceniłem we Włodzimierzu Mysłowskim, to jego zainteresowanie nowatorskimi ideami. Nigdy nie zatracił dziecięcej ciekawości wobec świata. Posiadał gen nowatorstwa, typowy dla inżynierów z prawdziwym powołaniem. Trochę przypominał słynnych wynalazców sprzed ponad 100 lat, którzy do wszystkiego dochodzili sami, wierząc, że świat może być lepszy dzięki postępowi i technice. Wszystkim, którzy mieli okazję go poznać, będzie bardzo brakowało jego energii i życiowej mądrości.
Janusz Szymura
Kanclerz Loży Bielskiej BCC
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie